Forum Opowiadania o Wszystkim
Opowiadnia o Wszystkim
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marzycielka. real story.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Opowiadania o Wszystkim Strona Główna -> Opowiadania Wieloczęściowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
imprefect
Nowy pisarz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piekło moją ojczyzną

PostWysłany: Pią 17:17, 17 Sie 2007    Temat postu: Marzycielka. real story.

hej Mruga Pisze te opowiadanie na swoim blog. Jest to opowiadanie o moim życiu. Krytykujcie ile wlezie, tak by się dowartościować. Mi to obojętne. Skasuję wątek jak wam się nie spodoba i będę dalej pisać na blogu. Dodaję próbkę. Czyli pierwszą część.

Kolejną chwilę wlepiała swój wzrok w czubki swoich trampek, rozmyślając o prysznicu, którego w owej chwili pragnęła bardzo. Przeniosła wzrok z trampek na kosmyk włosów zawiniętych na swoich palcach. Zauważyła go. Tak. przystojnego Hiszpana w kolorowej hawajskiej koszuli na którą opadały zgrabnie jasne dredy. Jej przyjaciel, którego znała od 6 lat. Patrzył się na nią. Uraczyła go tylko spojrzeniem i znowu przeniosła wzrok na obiekt swoich westchnień, niekoniecznie dobrych, czyli w tym momencie na swoje włosy. Z rozmyślań o gorącym i przyjemnym prysznicu wyrwał ją trener, którego by teraz z miłą chęcią rozszarpała.
- Julia! Na parkiet. Michał pamiętaj o postawie.- zwrócił się do nich trener. Wysoki szczupły brunet o orzechowych oczach. Brunetka przyjęła prostą postawę i stanęła na środku parkietu. Z głośników wypłynęły pierwsze nuty piosenki. Zaczęli taniec. Dredziarz położył ręce na jej biodrach, a ona kołysała się w rytm muzyki przypominając sobie dalsze kroki układu, który i tak zatańczyłaby w nocy o północy. Zakręciła kusząco biodrem, wtedy Mop zwany wrednie w myślach przez dziewczynę energicznie przysunął do siebie i obrócił. Tańczyliby długo, kochali to robić. W tańcu uwalniali wszystkie swoje słabości. Uwielbiali się kołysać w rytmach muzyki, oddalać od siebie, by móc potem wrócić w swoje ramiona i znów zacząć dziki taniec.
- Genialnie! Uwielbiam patrzeć jak tańczycie!- pochwalił ich trener. Julia uśmiechnęła się kwaśno i podążyła w kierunku łazienki. Szybko wskoczyła pod wymarzony prysznic. Zapach cytrusowego żelu pod prysznic unosił się w powietrzu. Piękny zapach dostał się do nozdrzy Michała, który szedł pod prysznic tak samo jak jego przyjaciółka. Wszedł w inny korytarz podążając do męskich kabin. Jego myśli krążyły wokół jej osoby. Marzył o jej czekoladowych oczach i pełnych ustach. Kochał ją. Ale bał się jej tego powiedzieć, bo byli przyjaciółmi i wiedział, że mogłoby się to skończyć. Nie chciał ryzykować, tak był ciągle przy niej. A poza tym miała chłopaka. Nie kochała go. Często zmieniała chłopaków. Po prostu tylko chciała odrobiny czułości. Sama zaś jej nie dawała. Lecz Dredowłosy nie wiedział, co Julia przeżywa wewnętrznie. Chwilę potem pakowała rzeczy do swojej czerwonej torby. Już chciała wychodzić, lecz usłyszała głos przyjaciela.
- Julia!- zatrzymała się.
- Tak?- zapytała z uśmiechem.
- Co teraz robisz?- zapytał.
- Idę do domu i będę się uczyć roli, bo jutro będzie nagrywany ten odcinek, w którym gram.- powiedziała na jednym wydechu.
- Aha. Szkoda, bo chciałem Cię zaprosić do mnie.- oznajmił.
- A no rzeczywiście szkoda. Ale może jutro? Jutro mam spokój od wszystkiego.- uśmiechnęła się.
- A Tomek? Nie będzie miał nic przeciwko?- padło kolejne pytanie.
- Nie. Wątpię. Już z nim nie jestem.- odpowiedziała patrząc, czy torba jest zamknięta. Uśmiechnęła się blado i wyszła. Wsiadła do autobusu i już niedługo była w domu. Weszła na ganek i zaczęła przeszukiwać torbę w zamiarze otworzenia drzwi. Pies chyba ją usłyszał, bo zaczął szczekać. Zaraz drzwi otworzyła jej mama.
- Dlaczego tak stoisz, a nie zapukasz?- zapytała patrząc na nią uważnie.
- Myślałam, że nikogo nie ma w domu. Szukałam kluczy.- oznajmiła i weszła do środka. Zaczęła zdejmować zieloną kurtkę.
- Jest kolacja. Dołączysz do nas?- zapytała.
- Nie jestem głodna- skłamała. Dlaczego? Nie miała ochoty patrzeć na swojego ojca. Znowu pewnie by zaczął ją wyzywać bez powodu, albo co gorsza - pobiłby ją. Podążyła do góry po schodach. Rzuciła torbę na podłogę i usiadła na łóżko. Wzięła do rąk plik kartek ze swoją rolą, a na jej kolana wskoczył jej czarny kot. Głaszcząc go zaczęła przypominać sobie słowa tekstu. Tak minęło jej kilka godzin. Wykończona ułożyła się do łóżka, przytulając pluszowego misia i zagłębiając się w myślach. Zaczęła rozmyślać o swoim życiem. Po co w ogóle ona jest na tym świecie. Rodzice jej nienawidzą z całego serca i najlepiej gdyby jej nie było. Mają przecież swoją ulubienicę -jej siostrę- Magdę. Nie wydawało się jej to. Okazywali to na każdym kroku i mówili przy każdej okazji. Rani ludzi. Który to kolejny chłopak? Uczucia? Stwierdziła, że potrzebuje miłości. I sama też musi jej komuś dać. Potrzebuje tego. Po prostu musi się zakochać. Z takimi przekonaniami usnęła. Mijały dni, zawsze piszę się, że spokojnie, ale nie w tym przypadku. W domu ciągłe awantury, jej ciągły płacz. A w pracy nawał roboty. Życie towarzyskie ustało. Czekała na księcia z bajki. I chyba go znalazła. Poznała nową osobę. Nazywał się Tomek. Poznała go przez kolegów ze szkoły. Wieczorem przyszły do niej koleżanki i zaczęły się wydurniać. Wtedy napisał on. Pisały do niego różne rzeczy. Sama Julia mało brała w tym udziału. Następnego dnia spotkali się tą samą grupą co wczoraj. A Julia? Prawie była nieobecna. Rozmyślała o tym co postanowiła i ogólnie o swoim życiu. W pracy teraz miała przerwę. Nie chciała do niej wracać. Kolejne dni spędzała z tymi osobami, ale największą uwagę zajmował jej nowo poznany chłopak. Po kilku dniach byli parą. Była nawet szczęśliwa. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Nie wiedziała co mówić. Była w nowej sytuacji. Normalnie przy chłopakach gadała jak najęta, a teraz? Teraz nic się nie odzywała. Zależało jej na nim, więc wolała niczego nie spiepszyć, jak to jej ojciec mówił, że ma do tego zdolność. Na godzinę potrafiła wymienić z nim parę zdań. Nienawidziła tej ciszy. Zastanawiała się co powiedzieć, ale co chwilę przychodziło jej na myśl, że pomyśli, że jest idiotką i siedziała cicho. Jego ta cisza chyba krępowała, więc też się nie odzywał, tylko czasem ją całował i przytulał. Pewnego dnia stwierdziła, ze coś jest nie tak. Chciała to zmienić. Tak. Wysiliła się. Wymyśliła, że zabierze go do klubu. Nie mówiła mu, że tańczy zawodowo. Myślał tylko, że lubi tańczyć. Więc umówili się i przyszła w ustalonej porze na wyznaczone miejsce. Czekał tam. Przysiadła na ławce obok niego. Już chciała zacząć mówić, ale zamknęła usta słysząc jego słowa.
- Julia. Myślę, że do siebie nie pasujemy.- te słowa uderzyły w nią jak piorun. Jakby ktoś przebił jej sztyletem serce na wylot.- Chciałbym to zakończyć.- powiedział spokojnie.
- Yhm.- jej struna głosowa lekko drgnęła. Wstała, tylko spojrzała smutno na niego. Odeszła. Nic nie mówiąc. Jej nowe życie legło w gruzach. Miało je zmienić, ale wcale się nic nie zmieniło na lepsze. Jest gorzej. O wiele gorzej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Pią 17:53, 17 Sie 2007    Temat postu:

po pierwsze:

Cytat:
w nocy o północy

trochę mnie to rozśmieszyło. xD
jak o północy, to wiadomo, że w nocy, nie? xD


ogólnie było okej.
w paru momentach czytałam już od niechcenia i zdania zamazywały mi się przed oczami, ale przebrnęłam do końca.

myślę, że następna część bardziej nas zaciekawi, bo to było takie wprowadzenie.

aha i podoba mi sie pomysł z zawodowym tańcem.

pozdrawiam i życzę weny.
Vanilla.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
imprefect
Nowy pisarz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piekło moją ojczyzną

PostWysłany: Pią 18:21, 17 Sie 2007    Temat postu:

'W nocy o północy' to jest takie powiedzenie. Nie mów, że nigdy nie słyszałaś 8(

Fabuła prawdziwa... ujmę to tak: niestety Neutral

Odcinek kolejny dodam jak ukaże się więcej postów, bo nie wiem jak to przyjmiecie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akuma
Administrator



Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokyo

PostWysłany: Pią 19:51, 17 Sie 2007    Temat postu:

Może być. Przeczytałam całe bez większych problemów, ale coś mi się w tym opowiadaniu nie podoba. Nie wiem co, może kiedy przeczytam następną część będę mogła powiedzieć coś więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
imprefect
Nowy pisarz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piekło moją ojczyzną

PostWysłany: Sob 21:20, 18 Sie 2007    Temat postu:

Dodaję resztę części, które już się pojawiły na moim blogu... oceńcie. Nie wiem, czy to w ogóle nadaje się do czytania.

część 2.

Zaczęła biec. Nie zwracała uwagi na to, czy kogoś potrąci. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Rozwiane włosy zasłaniały jej twarz. Nie przestawała biec. Dobiegła do domu. Rzuciła się na łóżko i poszła spać. Obudziła się w nocy. Śniło jej się, że umarła. Miała bardzo realny sen. Było widać w nim mnóstwo krwi. Leżała na kafelkach sama ubrudzona krwią. Miała otworzone oczy, ich wyraz był zimny. Uspokoiła się. Próbowała usnąć, ale to na nic się nie zdało. Usnęła po godzinie. Rano zjadła śniadanie i zbierała się na trening. Przed wyjściem zaglądnęła do łazienki by spojrzeć w lustro. Brązowe, rozczochrane włosy przyklejone do policzków, zapłakane i podkrążone oczy. Miała dość siebie. Nienawidziła nawet najdrobniejszego szczegółu siebie. Przetarła twarz i uczesała włosy. Wykonała poranną toaletę i poszła na trening. Siedziała i patrzyła w jeden punkt w oddali. Była taka nieobecna. Serce płakało, a rozum mówił "to było do przewidzenia. jak chciałaś mieć chłopaka, z którym się nie gada?". Ktoś ją zawołał. Niechętnie obróciła głowę. Czas by coś zatańczyć. Ustawiła się do pozycji i zaczęła tańczyć kroki wyuczone na pamięć. Potem udała się pod prysznic. Już chciała wychodzić, ale zatrzymał ją Michał. Jego dredy jak zwykle niezwiązane. Luźna koszula i jasne spodnie. Ten jego uśmiech.
- Julka może gdzieś się wybierzemy razem?- zapytał.
- Nie mam humoru.- burknęła.
- Widzę właśnie. Co się stało?- zapytał troskliwie.
- Nic.- wysyczała. Popchnęła go i wybiegła. Na dworze padał deszcz, a ona szła płacząc. Szła nie zwracając uwagi na nic. Nagle ktoś na nią wpadł. Straciła równowagę i upadła. Wstała i zaczęła się otrzepywać ze złością.
- Uważaj jak chodzisz debilu!- krzyknęła. Wtedy jej napastnik wstał.
- Marcin?!- krzyknęła robiąc się czerwona ze złości.
- Julia... jaki ten świat mały.- powiedział z uśmiechem. Wysoki brunet, mocno przystrzyżone włosy, w luźnych ubraniach. Kolega Tomka.
- Za mały. Niestety.- oznajmiła i wyminęła towarzysza. Poszła dalej. Doszła do przystanku.
- Cholera!- zawyła. Uciekł jej autobus. Postanowiła pójść pieszo. Była już cała mokra. Wiatr rozwiewał jej włosy. A oczy przybrały intensywniejszego koloru. Ze złości. Po jakiś 30 minutach była w domu. Mokra. Sama ze sobą. Ze złamanym sercem. Wzięła czekoladki i położyła się przed telewizorem. Oglądała jakieś romansidło płacząc i ubolewając nad swym losem. Wzięła do buzi jedną z czekoladek, ugryzła kawałek i odłożyła na miejsce gdzie przed chwilą leżała owa czekoladka. Zjadła tak całą bombonierkę. Po kilku minutach kucała przy muszli klozetowej i wymiotowała zawartość żołądka. Stanęła przed lustrem. Obrzydzenie ją brało, gdy na siebie patrzyła. Wtedy na półeczce przy lusterku zobaczyła błyszczącą żyletkę. Wzięła do rąk, raniąc przy tym sobie palca. Nie bolało. Stanęła przy umywalce i wyciągnęła lewy nadgarstek. 1 kreska, 2, 3, 15. Ryła mocno. Aż do mięsa. Nie bolało. Chciała by ból fizyczny przeważył nad psychicznym. Nie udało się. Zrobiło jej się słabo. Osunęła się w dół brudząc nóżkę od umywalki i podłogę czerwoną substancją. Zemdlała... pozostała tylko pustka w sercu. Leżała tak dobre dwie godziny, a krew sączyła się robiąc coraz to większe plamy. Wtedy drzwi od pomieszczenia się uchyliły. To była Ilona, koleżanka Julii.
- Julia?! Wszystko w porządku?- potrząsnęła zakrwawioną brunetką. Nie poruszyła się. Ilona sprawdziła tętno. Ledwie wyczuwalne. Zadzwoniła po karetkę i rodziców Julki. Po 10 minutach brunetka leżała w karetce. Krew sącząca się z nadgarstków brudziła jej białą bluzę. Rozczochrane włosy opadały, zasłaniając jej twarz. Co by w tym momencie jej najbardziej pasowało. Krople krwi z każdym momentem ściekały. Życie uciekło z niej z każdą sekundą. Wokół ludzie, którzy tamowali jej nadcięte żyły. Matka siedząca obok niej i patrząca z wściekła miną. A obok niej, załamana Ilona. Tępo patrząca, gdzieś za okno. Dojechali do szpitala. Ciało nieprzytomnej Julii położono na stół operacyjny. Zaczęła się walka o jej życie. Ona tego nie chciała.

***

- Michał? Szybko przyjedź do szpitala im. Marciniaka.- dziewczyna nerwowo czytała napis z tabliczki.
- O co chodzi?- Dredziaż był zdezorientowany.
- Nie pytaj się, tylko szybko przyjeżdżaj. Julia walczy o życie...- powiedziała blondynka.
- Ilona już jadę!- krzyknął do telefonu i się rozłączył.

Niedługo po szpitalnym korytarzu szedł dredowłosy chłopak. Jego mina była wyraźnie smutna. gdy tylko ujrzał swoją znajomą, Ilonę, przyśpieszył tępo.

- Co jej jest?- zapytał zdyszany.
- Ma porozcinane żyły. Sama sobie to zrobiła. Trzymała żyletkę. Znalazłam ją nieprzytomną, całą we krwi. Teraz ma operacje.- powiedziała pospiesznie, przypominając sobie obrazy dzisiejszego dnia. Michał przysiadł chowając twarz w dłoniach.
- Dlaczego ona?- zapytał się raczej sam siebie. Ilona przytuliła go, patrząc na matkę Julii, która siedziała nadal z wściekłą miną. Nagle z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Cała trójka wstała. Podszedł do matki Julki i oznajmił.
- Będzie żyć- jej twarz nawet nie zmieniła wyrazu- teraz śpi. Z ledwością udało nam się zatamować krew. Jeszcze chwila, a teraz otrzymałaby pani inną wiadomość.- powiedział i już chciał odejść. Pani Wanda zbierała się już do wyjścia. Dredowłosy zastawił lekarzowi drogę.
- Mogę do niej wejść?- zapytał błagalnie.
- Ona śpi. Nie można jej budzić. Jesteś jej rodziną?- zapytał facet.
- Niech pan wpuści go do niej.- powiedziała matka Julki, Wanda.
- No dobrze.- powiedział.
- Wow! Fale serdeczności przepływają czasem przez tą kobietę.- Ilona szepnęła Michałowi na ucho. Uśmiechnął się blado.- Poczekam tutaj.- oznajmiła. Michał powoli wszedł do sali, gdzie teraz leżała Julia. Usiadł koło łóżka i chwycił ją za rękę. Patrzył na jej twarz. Wyglądała tak niewinnie. Jej brązowe włosy opadały na jej nagie ramiona. Wtedy spojrzał na jej zabandażowane nadgarstek. Pogładził je delikatnie wewnętrzną stroną dłoni. Ucałował ją w czoło i nadal na nią patrzył. Usnął z głową przy jej łóżku, trzymając ją za dłoń...


część 3

Dni mijały, a Julia nadal tkwiła w szpitalu. Codzienne badania, zmiany bandaży i wizyty psychologa. No i przede wszystkim odwiedziny Michała, który zawsze był przy niej. Jemu mogła się wyżalić i wygadać. Lubiła z nim przebywać. W sumie mogła już wyjść ze szpitala, ale nie chciała. Po prostu było jej tak dobrze. Nie chciała wracać do rzeczywistości. Zyskała nową przyjaciółkę - panią psycholog. Nie wiedziała, że mogłaby się z nią tak zaprzyjaźnić. Z początku jej wprost nienawidziła, ale to przeszło. Pani Lidka, bo tak się nazywała często zostawała przy niej nawet po sesjach. Była bardzo miła kobietą. Nawet smarowała jej rany żelem na blizny. Co prawda przyjemnego zapachu ten żel nie miał, ale skutkował. Uśmiechała się bardzo rzadko. Cieszyła się z wielu rzeczy, ale po prostu nie potrafiła tego wyrazić w taki sposób. Kiedyś uwielbiała się śmiać. To była nieodłączna część obrazka. Teraz zdarzało jej się uśmiechnąć raz na kilka dni. A dni były monotonne. Każdy identycznie. Rano wizyta lekarza, śniadanie, spotkanie z Michałem, który opowiadał jej co się dzieje wokół. Sesja z panią psycholog, później pogawędki, obiad, wizyta koleżanek, kolacja, kolejne badania i spać. Dopóki Julia przerywając rozmowę z Michałem, spojrzała na telefon. Pisało wyraźnie 'mama'. Chwilę się wahała, czy odebrać, czy nie.
- No odbierz- powiedziała Michał uśmiechając się lekko.
<b>- Słucham?
- Przed chwilą rozmawiałam z lekarzem przez telefon. Jesteś już zdrowa. Przyjadę z ojcem po ciebie wieczorem.
- Ale mamo...
- Żadne 'ale', przyjedziemy wieczorem i koniec. Teraz muszę kończyć, bo się spieszę.</b> Jej matka się rozłączyła wywołując grymas na twarzy swojej córki. Julka skrzywiła się i usiadła naburmuszona na szpitalnym łóżku. Michał niepewnie objął ją i przytulił, ona oparła głowę na jego ramieniu.
- Będzie dobrze. Zobaczysz.- przytulił ją jeszcze mocniej.
- Nie chcę wracać...- rzekła smutno.
- Będę do Ciebie przychodził tak samo codziennie, może częściej, jak tylko zechcesz- poprawił jej kosmyk włosów zaczesując za ucho.
- Ok. Dzięki- uśmiechnęła się blado.
- Teraz spakujemy Twoje rzeczy, dobrze?- zapytał. I tak się stało. Po pół godziny jej rzeczy były spakowane, a lekarz oddał jej plik kartek z wynikami badań. Pożegnała się z nowymi znajomymi z szpitala i poszła w stronę seledynowego fiata pandy. Julia usiadła na tylnim siedzeniu, a obok niej Michał.
- Dzień dobry.- Przywitał się. Matka dziewczyny odpowiedziała tylko sztucznym uśmiechem. Dojechali do domu. Brunetka tylko przywitała się z siostrą i od razu poszła po schodach do góry, a za nią wszedł Dredziaż. Rozglądnęła się po swoim pokoju. Nie zmieniło się nic. Nadal białe ściany, porozrzucane ciuchy, kolorowe ramki na szafkach przedstawiające wesołą dziewczynę. Opadła na łóżko. Po chwili zaczęła rozmawiać z Michałem. Pooglądali telewizję. Właśnie natrafili na teledysk zespołu. Julia oglądała zafascynowana.
- Wiesz co to jest za piosenka?- zapytała kolegi.
- System Of A Down - Hipnotise. Fajna kapela. Jak chcesz to mogę podrzucić Ci płytę z ich piosenkami.- zaproponował.
- Ok.- lekko się uśmiechnęła.
- Ja już będę lecieć, bo późno się robi.- Michał wstał. Odprowadziła go do drzwi.

Kolejne dni spędzała w domu, siedząc na parapecie i myśląc. Kochała ciszę. Południem przychodziła do niej pani psycholog, a wieczorami wpadał do niej Michał. Czasem przychodzili inni znajomi zapytać jak się czuje. W nocy nie mogła spać. Słuchała płyty, którą dostała od Michała. Uwielbiała te piosenki. Nigdy nie przypuszczała, że ten rodzaj muzyki jej się spodoba. Zaczął ją fascynować. Zakupiła sobie przez internet płytę SOAD i TOOL. Chociaż o tym drugim zespole nic nie wiedziała, postanowiła zaryzykować. Powoli jej folder z muzyką na komputerze zaczął rosnąć w coraz to bardziej mocne i cięższe kawałki, a lekkie brzmienia odstawiła na bok. Jej szafa wypełniła się coraz to ciemniejszymi ubraniami. Już nie nosiła grzecznych landrynkowych sweterków. Tylko jej codziennego ubioru z 'wcześniejszego życia', czyli przetartych spodni i trampek dopełniały inne dodatki.
Julia uzbrajała się w siłę. Chciała być niezależna. Nie chciała by ktoś ją zranił. Ale nie wiedziała, że robi tylko pozory. Tak naprawdę była wrażliwą dziewczyną. Przestała myśleć o miłości. Stwierdziła, że to jest nie potrzebne...

część 4

Zbliżał się 2 sierpnia. Julia jechała na kolonie. Nie chciało jej się cholernie. Zapowiadało się nudno i w ogóle nie miała ochoty, będą tam same osoby, które ją znają. Po co mają widzieć, że z nią jest źle i jest smutna? Po jaką cholerę miała tam w ogóle jechać... Nonsens. A 2 sierpnia nadchodził wielkimi krokami. Matka wyciągnęła Julię na zakupy. Brunetka z miną zbitego psa przeszukiwała wieszaki w poszukiwaniu jakiegoś ubrania dla siebie. To jest beznadziejne. Tak samo mogłaby to zrobić za nią matka. Jakby nie rozróżniała kolorów. CZARNY czarny CZARNY. Wszystko czarne. Tak by wyglądała nie zachęcająco. By nikt na nią nie zwracał uwagi. By się każdy odpierdolił. Kupiła sobie kilka bluzek, spodnie i bluzę. Już miała dość tych całych zakupów u boku matki, która była ubrana cała na RÓŻOWO. Było wstyd iść koło niej. Jeszcze kręciła nosem na wybrane przez dziewczynę ubrania. Nie dało się dojść do porozumienia. Dla kompromisu Julia kupiła jedną rzecz, która nie była cała czarna. Tj. bluzę w czerwono-czarne paski. I tak jej matce coś nie pasowało, ale wiedziała jaką upartą ma córkę. Więc dała sobie spokój.
- Jedziemy już do domuuuuuuu?- zapytała Julka ziewając.
- Nie. Jak ty chcesz na tą kolonie wyjechać? Przecież nie masz zakupionego nawet szamponu do włosów. CO ty w ogóle będziesz w domu ciekawego robić?- p. Wanda kręciła nosem.
- Szampon. Cóż za problem.- prychnęła. Zaczęła iść w kierunku drogerii natura. Weszła i złapała koszyk. Przeszła koło półek i szybko zebrała rzeczy, które zazwyczaj używa. Zapłaciła i wyszła. Podeszła do mamy, która właśnie wyszła z samochodu, bo go musiała 'przeparkować'.
- Już?- zdziwiła się.
- No już.- brązowo oka zrobiła kwaśną minę. P. Wanda zaglądnęła do torebki z zakupami.
- A gdzie chusteczki nawilżające, bagietki do zmywania makijażu, filtr uv...- zaczęła się długa peplanina...
"Boże Święty! Widzisz i nie grzmisz?"- zastanawiała się. "Ja tu nie wytrzymam. Boże pomóż... o ile istniejesz"
Powróciły do sklepu i matka zaczęła pakować rzeczy do koszyka. Wszystkie... Pomijając fakt, że to się Julce na nic nie zda wydała pełno pieniędzy na to by dziecko nie czuło się 'gorsze'. A nie wiedziała, że Julia jest 'tą gorszą' nie przez rzeczy materialne... Z workami pełnych zakupów wyszły z drogerii.

***

31 lipca. Zaczęły się przygotowywania do kolonii. Wybieranie ubrań, sprawdzanie, czy wszystkie są uprane. jak nie to teraz, bo muszą wyschnąć. I tak przez dwa dni. A Julia? Z zniechęceniem siedziała na parapecie. Mama ją przekonywała, że będzie fajnie.
"Taaa... już to widzę "- myślała w kółko.
1 lipca. Pakowanie. Musiała ciągle tłumaczyć, że nie będzie chodzić w żadnych spódniczkach!
- Mamo! Ja będę decydować jak się ubieram!- krzyknęła.
- Dobra. Rób co chcesz.
Po godzinie Julia siedziała na walizce by ją zamknąć. Przygotowała sobie ubrania, które zamierzała ubrać jutro i poszła spać. Przed zaśnięciem przywołała w myślach twarz Tomka. Rozpromienionego, który mówił "chciałbym to skończyć". Zabolało ją znowu. Tak jakby ktoś dźgnął ją sztyletem, prosto w serce. W oczach stanęły łzy. Zacisnęła zęby i pomyślała 'nie będę przez ciebie płakać dupku'. Uśmiechnęła się do siebie i zamknęła powieki, niedługo później oddała się w objęcia Morfeusza.

część 5

Rano obudził ją budzik. Jednostajne tykanie doprowadzało do szału. Brunetka leniwie wstała z łóżka. Zaścieliła zwiniętą w kłębek pościel. Wyszła z pokoju chwytając ubrania z fotelu. Zbiegła do łazienki i weszła pod prysznic. Oblała ciało strumieniem ciepłej wody i umyła się nakładając na ciało żel pod prysznic, który przyjemnie pachniał miodem i mlekiem. Na włosy nałożyła szampon do włosów przetłuszczających się, a potem na końcówki odżywkę do przesuszonych włosów. Dziwnie? Sama się dziwiła jak to możliwe, ale w każdym bądź radzie fryzjerka jej tak poradziła. Wyszła spod prysznica i wytarła się ręcznikiem. Nabalsamowała ciało i ubrała się. Przeczesała włosy. I spojrzała w lusterko. Spojrzała w swoje odbicie z pogardą, nienawiścią i wielkim żalem. Do oczu napływały łzy.
- Julia! śniadanie czeka!- dobiegł głos z kuchni.
- Już idę.- odpowiedziała. Spojrzała jeszcze raz w lustro. Zrobiła ciemny makijaż na szybko i pobiegła do kuchni. Zadzwonił dzwonek, Magda energicznie wstała z krzesła.
- Pójdę otworzyć. To pewnie Przemek.- powiedziała.
- Kto to jest Przemek?- zapytała Brązowo oka.
- To ty nie wiesz? Chłopak twojej siostry.- powiedziała mama.
- A skąd miałam wiedzieć?- skrzywiła się. Do kuchni ktoś wszedł.
- Dzień dobry.- powiedział. Ku zaskoczeniu Julki usłyszała głos Michała, a nie kogoś obcego.
- Cześć Michał.- powiedziała patrząc na kanapkę z serem jak na obrzydliwego pająka.
- Przyszedłem, bo umówiłem się z Twoją mamą, że Cię odprowadzę.- powiedział siadając przy niej.- A tak w ogóle smacznego.
- Oki. Ja już skończyłam jeść. Możemy iść.- wstała od stołu. Poszła do garderoby i założyła swoje czarne trampki z czerwonymi sznurówkami. Założyła swój plecak, gdzie miała bagaż podręczny i złapała z torbę.
- Ja to wezmę.- powiedział Dredziaż i zabrał od niej torbę.
- Dzięki.- uśmiechnęła się. Wyszli z domu. Mieli dojść pod szkołę Julii, bo była to kolonia szkolna. Nie mieli daleko, bo musieli przejść przez mały park i byli przed szkołą. Po drodze rozmawiali o różnych rzeczach. Michał żartował, że żądał kartki z wakacji. Gdy byli na miejscu spojrzeli wokół. Było zaledwie kilka osób. Pogadali jeszcze chwilę, niedługo potem podjechał autobus. Michał włożył torbę Julii do bagażnika i stanął prze nią.
- Baw się dobrze.- powiedział.
- Będzie okropnie. Mam nadzieję, że do mnie zadzwonisz?- zapytała z nadzieją.
- Na pewno.- uśmiechnął się. Brunetka przytuliła go i wbiegła do autobusu i zaczęła szukać koleżanki z poprzedniej koloni. Wszyscy w autobusie spojrzeli na nią dziwnie. Nikt jej nie poznał. Czarne spodnie, trampki, pasek z ćwiekami, bluza w czarno-szare paski, włosy związane niedbale w kucyk, bandaż na lewym nadgarstku, czarny makijaż. Zmieniła się nie do poznania. Na chwilę prawie ucichło. Pani Wiola wykorzystała ten moment i zaczęła czytać listę obecności. Julia w miedzy czasie odnalazła znajomą i usiadła obok.
- Hej Kasia.- uśmiechnęła się lekko do znajomej. Blondynka zrobiła dziwną minę.
- To ja Julka, nie poznajesz mnie?- zapytała.
- Nie poznałam Cię, zmieniłaś się.- odpowiedziała uśmiechając się.
- Julia Kwiatkowska- rozległ się głos p. Wioli po autobusie. Nastąpił cichy szmer.
- Chyba jej nie ma.- odezwał się ktoś.
- JESTEM!- krzyknęła Julka, a wszystkie pary oczu powędrowały na jej osobę. Nastąpiła niezręczna cisza dopóki pani nie wyczytała kolejnego nazwiska. Potem Julia włączyła mp3 i odłączyła się na dwie godziny. Na postojach siedziała i patrzyła na wszystkich rozbawionych znajomych. Kilka osób podchodziło do niej by upewnić się, czy to na pewno nie ona. Po 8 godzinach byli na miejscu. Była w pokoju z Kasią, Marzeną, Elką i Izką. Z Marzeną i Elką chodziła do klasy, ale nigdy nie były bliskimi koleżankami. Zajmowały pokój osobny od reszty koloni. Prowadziły do niego schody do których nikt nie miał dostępu poza nimi. W pokoju była łazienka. Był to zwykły pokój, w zwykłym ośrodku w górach. Brązowo oka rzuciła torbę i położyła się na swoim łóżku. Nie dane było jej długo poleżeć, bo zaraz kadra zwołała wszystkich na obiadokolację. Chodź jej się nie chciało jeść musiała iść, bo chcieli coś ogłosić. Nawijali o godzinach posiłków, o jutrzejszej wycieczce. Na obiad był rosół, a na drugie danie ziemniaki, jakieś mięso, sos i surówka. Wyglądało bardzo smakowicie, więc Julka się pokusiła. Po obiedzie poszła do pokoju i znów położyła się na łóżku patrząc na sufit. Pokrywały go gipsowe 'stalaktyty'. Wpatrując się w nie Julia przysnęła. Tak minął cały wieczór.


jak Wam się chce to to przeczytajcie i oceńcie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Viga
Nowy pisarz



Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dark Valley.

PostWysłany: Sob 21:58, 08 Wrz 2007    Temat postu:

Prosisz? Masz. Wesoly Przepraszam, że tak długo, ale czas nie pozwolił. No i poprawa błędów.

1. Błędy.
Cytat:
Kolejną chwilę wlepiała swój wzrok w czubki swoich trampek, rozmyślając o prysznicu, którego w owej chwili pragnęła bardzo.

"swój" oraz "swoich". Nie lepiej "swój" i "własnych"? Aby nie powtarzać. I "bardzo pragnęła", ponieważ szyku przestawnego nie używasz w całości tekstu.
Cytat:
Przeniosła wzrok z trampek na kosmyk włosów zawiniętych na swoich palcach.(...) Tak. przystojnego Hiszpana w kolorowej hawajskiej koszuli na którą opadały zgrabnie jasne dredy. Jej przyjaciel, którego znała od 6 lat. Patrzył się na nią. Uraczyła go tylko spojrzeniem i znowu przeniosła wzrok na obiekt swoich westchnień, niekoniecznie dobrych, czyli w tym momencie na swoje włosy. Z rozmyślań o gorącym i przyjemnym prysznicu wyrwał ją trener, którego by teraz z miłą chęcią rozszarpała.

Powtarzasz słowo "wzrok" z poprzedniego zdania. Może "spojrzenie"? Oraz "butów", nie "trampek". Po "tak" ma być przecinek zamiast kropki, ewentualnie duża litera w "przystojnego". Przed "na którą" przecinek. Niepotrzebne "się" przy "patrzył". A może "(...)czyli w tym momencie na własne włosy"?
Cytat:
Michał pamiętaj o postawie.- zwrócił się do nich trener. Wysoki szczupły brunet o orzechowych oczach. (...) Z głośników wypłynęły pierwsze nuty piosenki.

Bez kropki po "postawie". Przecinek po "wysoki". Wypłynęły? Niczym woda? Wypływa to dźwięk sam w sobie, a nie nuty do niego.
Cytat:
(...) a ona kołysała się w rytm muzyki przypominając sobie dalsze kroki układu, który i tak zatańczyłaby w nocy o północy. Zakręciła kusząco biodrem, wtedy Mop zwany wrednie w myślach przez dziewczynę energicznie przysunął do siebie i obrócił. Tańczyliby długo, kochali to robić. W tańcu uwalniali wszystkie swoje słabości. Uwielbiali się kołysać w rytmach muzyki, oddalać od siebie, by móc potem wrócić w swoje ramiona i znów zacząć dziki taniec.

Przecinek przed "przypominając". No, określenie "w nocy o północy" akurat tutaj nie pasuje. Nie trafniej "o każdej porze dnia i nocy"? Mop był zwany wrednie... to znaczy jak? Szczota? Nie lepiej "(...) wtedy ...(imię) zwany w myślach dziewczyny "Mopem"? Poza tym przecinek przed "zwany" oraz "energicznie". Przysunął do siebie coś? A co? Stołek, krzesło? <b>Ją!</b> "W ten sposób" zamiast "w tańcu". Hmm. Może "dzikie ruchy" zamiast "taniec"?
Cytat:
Zapach cytrusowego żelu pod prysznic unosił się w powietrzu. Piękny zapach dostał się do nozdrzy Michała, który szedł pod prysznic tak samo jak jego przyjaciółka. Wszedł w inny korytarz podążając do męskich kabin. Jego myśli krążyły wokół jej osoby. Marzył o jej czekoladowych oczach i pełnych ustach. Kochał ją. Ale bał się jej tego powiedzieć, bo byli przyjaciółmi i wiedział, że mogłoby się to skończyć. Nie chciał ryzykować, tak był ciągle przy niej. A poza tym miała chłopaka. Nie kochała go. Często zmieniała chłopaków. Po prostu tylko chciała odrobiny czułości. Sama zaś jej nie dawała. Lecz Dredowłosy nie wiedział, co Julia przeżywa wewnętrznie. Chwilę potem pakowała rzeczy do swojej czerwonej torby. Już chciała wychodzić, lecz usłyszała głos przyjaciela.

Niepotrzebne to "pod prysznic" po "żelu". Zamiast "Piękny zapach" możesz użyć określenia "piękna woń". "(...) który również szedł się umyć" pasuje. "Wkroczył" zamiast "wszedł". Przecinek przed "podążając". "bał się jej to powiedzieć". "(...)że owa więź mogłaby się szybko zerwać". "Często zmieniała partnerów". "Dredowłosy" to jego imię? Przezwisko? Jeśli żadne z tych - po co dużą literą?
Cytat:
- Julia!- zatrzymała się.
- Tak?- zapytała z uśmiechem.
- Co teraz robisz?- zapytał.
- Idę do domu i będę się uczyć roli, bo jutro będzie nagrywany ten odcinek, w którym gram.- powiedziała na jednym wydechu.
- Aha. Szkoda, bo chciałem Cię zaprosić do mnie.- oznajmił.
- A no rzeczywiście szkoda. Ale może jutro? Jutro mam spokój od wszystkiego.- uśmiechnęła się.
- A Tomek? Nie będzie miał nic przeciwko?- padło kolejne pytanie.
- Nie. Wątpię. Już z nim nie jestem.- odpowiedziała patrząc, czy torba jest zamknięta. Uśmiechnęła się blado i wyszła. Wsiadła do autobusu i już niedługo była w domu. Weszła na ganek i zaczęła przeszukiwać torbę w zamiarze otworzenia drzwi. Pies chyba ją usłyszał, bo zaczął szczekać. Zaraz drzwi otworzyła jej mama.
- Dlaczego tak stoisz, a nie zapukasz?- zapytała patrząc na nią uważnie.
- Myślałam, że nikogo nie ma w domu. Szukałam kluczy.- oznajmiła i weszła do środka. Zaczęła zdejmować zieloną kurtkę.
- Jest kolacja. Dołączysz do nas?- zapytała.

Dużą literą "zatrzymała". Zbędna kropka po "gram", jak i po "do mnie". "Cię" niepotrzebnie z dużej litery. Szacunku w rozmowach nie uwzględniamy, a co najwyżej w wiadomościach pisemnych. Zbędna kropka po "nie jestem". Przecinek natomiast przed "patrząc", a nie po. Coś za często się ta Julia uśmiecha, czyż nie? Wsiadła i co? Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazła się w domu? Za szybko coś z tą akcją. Przecinek przed "patrząc". Zbędna kropka po "kluczy". Kto "zapytał" o kolację? Mama, czyż nie? Więc to uwzględnij.
Cytat:
Nie jestem głodna- skłamała. Dlaczego? Nie miała ochoty patrzeć na swojego ojca. Znowu pewnie by zaczął ją wyzywać bez powodu, albo co gorsza - pobiłby ją. Podążyła do góry po schodach. Rzuciła torbę na podłogę i usiadła na łóżko. Wzięła do rąk plik kartek ze swoją rolą, a na jej kolana wskoczył jej czarny kot. Głaszcząc go zaczęła przypominać sobie słowa tekstu. Tak minęło jej kilka godzin. Wykończona ułożyła się do łóżka, przytulając pluszowego misia i zagłębiając się w myślach. Zaczęła rozmyślać o swoim życiem. Po co w ogóle ona jest na tym świecie. Rodzice jej nienawidzą z całego serca i najlepiej gdyby jej nie było. Mają przecież swoją ulubienicę -jej siostrę- Magdę. Nie wydawało się jej to. Okazywali to na każdym kroku i mówili przy każdej okazji. Rani ludzi. Który to kolejny chłopak? Uczucia? Stwierdziła, że potrzebuje miłości. I sama też musi jej komuś dać. Potrzebuje tego. Po prostu musi się zakochać. Z takimi przekonaniami usnęła. Mijały dni, zawsze piszę się, że spokojnie, ale nie w tym przypadku. W domu ciągłe awantury, jej ciągły płacz. A w pracy nawał roboty. Życie towarzyskie ustało. Czekała na księcia z bajki. I chyba go znalazła. Poznała nową osobę. Nazywał się Tomek. Poznała go przez kolegów ze szkoły.

"zacząłby" ładniej brzmi. Przed "albo" nie ma przecinka, za to jest przed "co" i za "gorsza". Bez myślnika przy "pobiłby". Usiąść to można na "łóżku". Zbędne "jej" przed "czarny". Przecinek przed "zaczęła". Przecinek przed "ułożyła", które, notabene, powinno brzmieć "położyła". Rozmyślać "nad swoim życiem" bądź "o swoim życiu". Znak zapytania bądź wielokropek po "świecie". Spacje przed i po myślnikach. Szyk: "Nie wydawało jej się to." Warto też dodać wtrącenie, czyli: "Nie wydawało jej się to, oj nie." "(...) musi ją komuś dać". Zamiast "musi" możesz użyć "powinna". Niepotrzebne to "(...)zawsze pisze się, że spokojne, ale nie w tym przypadku".
Cytat:
Wieczorem przyszły do niej koleżanki i zaczęły się wydurniać. Wtedy napisał on. Pisały do niego różne rzeczy. Sama Julia mało brała w tym udziału. Następnego dnia spotkali się tą samą grupą co wczoraj. A Julia? Prawie była nieobecna. Rozmyślała o tym co postanowiła i ogólnie o swoim życiu. W pracy teraz miała przerwę. Nie chciała do niej wracać. Kolejne dni spędzała z tymi osobami, ale największą uwagę zajmował jej nowo poznany chłopak. Po kilku dniach byli parą. Była nawet szczęśliwa. Prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Nie wiedziała co mówić. Była w nowej sytuacji. Normalnie przy chłopakach gadała jak najęta, a teraz? Teraz nic się nie odzywała. Zależało jej na nim, więc wolała niczego nie spiepszyć, jak to jej ojciec mówił, że ma do tego zdolność. Na godzinę potrafiła wymienić z nim parę zdań. Nienawidziła tej ciszy. Zastanawiała się co powiedzieć, ale co chwilę przychodziło jej na myśl, że pomyśli, że jest idiotką i siedziała cicho. Jego ta cisza chyba krępowała, więc też się nie odzywał, tylko czasem ją całował i przytulał. Pewnego dnia stwierdziła, ze coś jest nie tak. Chciała to zmienić. Tak. Wysiliła się. Wymyśliła, że zabierze go do klubu. Nie mówiła mu, że tańczy zawodowo. Myślał tylko, że lubi tańczyć. Więc umówili się i przyszła w ustalonej porze na wyznaczone miejsce. Czekał tam. Przysiadła na ławce obok niego. Już chciała zacząć mówić, ale zamknęła usta słysząc jego słowa.

Nieobecnym to można być myślami w tym wypadku, a wyszło na to, że ona "prawie" nieobecna była ciałem. Do przerwy nie chciała wracać? Z jakimi osobami? "Nie wiedziała co mówić, ponieważ była w nowej sytuacji." Zamiast "Nic się nie odzywała" lepiej brzmi "Nie odzywała się." Nie można czegoś "spiepszyć", lecz "spieprzyć". Literówka "że" ("(...)coś jest nie tak."). Przecinek po "usta".
Cytat:
- Julia. Myślę, że do siebie nie pasujemy.- te słowa uderzyły w nią jak piorun. Jakby ktoś przebił jej sztyletem serce na wylot.- Chciałbym to zakończyć.- powiedział spokojnie.
- Yhm.- jej struna głosowa lekko drgnęła. Wstała, tylko spojrzała smutno na niego. Odeszła. Nic nie mówiąc. Jej nowe życie legło w gruzach. Miało je zmienić, ale wcale się nic nie zmieniło na lepsze. Jest gorzej. O wiele gorzej.

"Te" dużą literą, ewentualnie brak kropki po "pasujemy". Spacje przed i po myślnikach. Brak kropki po "zakończyć". "Jej" dużą literą. Struny głosowe są złożone, wiesz? Zbędne "tylko". "Odeszła, nic nie mówiąc". "Miało się zmienić, ale nic nie uległo zmianie."
Cytat:
Zaczęła biec. Nie zwracała uwagi na to, czy kogoś potrąci. Z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Rozwiane włosy zasłaniały jej twarz. Nie przestawała biec. Dobiegła do domu. Rzuciła się na łóżko i poszła spać. Obudziła się w nocy. Śniło jej się, że umarła. Miała bardzo realny sen. Było widać w nim mnóstwo krwi. Leżała na kafelkach sama ubrudzona krwią. Miała otworzone oczy, ich wyraz był zimny. Uspokoiła się. Próbowała usnąć, ale to na nic się nie zdało. Usnęła po godzinie. Rano zjadła śniadanie i zbierała się na trening. Przed wyjściem zaglądnęła do łazienki by spojrzeć w lustro. Brązowe, rozczochrane włosy przyklejone do policzków, zapłakane i podkrążone oczy. Miała dość siebie. Nienawidziła nawet najdrobniejszego szczegółu siebie. Przetarła twarz i uczesała włosy. Wykonała poranną toaletę i poszła na trening. Siedziała i patrzyła w jeden punkt w oddali. Była taka nieobecna. Serce płakało, a rozum mówił "to było do przewidzenia. jak chciałaś mieć chłopaka, z którym się nie gada?". Ktoś ją zawołał. Niechętnie obróciła głowę. Czas by coś zatańczyć. Ustawiła się do pozycji i zaczęła tańczyć kroki wyuczone na pamięć. Potem udała się pod prysznic. Już chciała wychodzić, ale zatrzymał ją Michał. Jego dredy jak zwykle niezwiązane. Luźna koszula i jasne spodnie. Ten jego uśmiech.

"Z jej oczu płynęły łzy." "Było w nim mnóstwo krwi." "Leżała na kafelkach. Sama, ubrudzona bordową cieczą". Przecinek przed "by spojrzeć". Zbędne "siebie" po "szczegółu." Dużą literą "to" w jej myślach oraz "jak". Zbędne "jego" przed "uśmiech".
Cytat:
- Julka może gdzieś się wybierzemy razem?- zapytał.
- Nie mam humoru.- burknęła.
- Widzę właśnie. Co się stało?- zapytał troskliwie.
- Nic.- wysyczała. Popchnęła go i wybiegła. Na dworze padał deszcz, a ona szła płacząc. Szła nie zwracając uwagi na nic. Nagle ktoś na nią wpadł. Straciła równowagę i upadła. Wstała i zaczęła się otrzepywać ze złością.
- Uważaj jak chodzisz debilu!- krzyknęła. Wtedy jej napastnik wstał.
- Marcin?!- krzyknęła robiąc się czerwona ze złości.
- Julia... jaki ten świat mały.- powiedział z uśmiechem. Wysoki brunet, mocno przystrzyżone włosy, w luźnych ubraniach. Kolega Tomka.
- Za mały. Niestety.- oznajmiła i wyminęła towarzysza. Poszła dalej. Doszła do przystanku.

Przecinek po "Julka". SPACJE! Brak kropki po "humoru". Brak kropki po "Nic". "Nie zwracała uwagi na nic" lepiej brzmi. "Straciła równowagę i przewróciła się." Przecinek przed "debilu". Przecinek przed "robiąc". Brak kropki po "mały." Brak kropki po "Niestety." Wyminęła "rozmówcę", bo "towarzysza" ma się wówczas, gdy się z nim idzie ramię w ramię. "Dotarła do przystanku."
Cytat:
- Cholera!- zawyła. Uciekł jej autobus. Postanowiła pójść pieszo. Była już cała mokra. Wiatr rozwiewał jej włosy. A oczy przybrały intensywniejszego koloru. Ze złości. Po jakiś 30 minutach była w domu. Mokra. Sama ze sobą. Ze złamanym sercem. Wzięła czekoladki i położyła się przed telewizorem. Oglądała jakieś romansidło płacząc i ubolewając nad swym losem. Wzięła do buzi jedną z czekoladek, ugryzła kawałek i odłożyła na miejsce gdzie przed chwilą leżała owa czekoladka. Zjadła tak całą bombonierkę. Po kilku minutach kucała przy muszli klozetowej i wymiotowała zawartość żołądka. Stanęła przed lustrem. Obrzydzenie ją brało, gdy na siebie patrzyła. Wtedy na półeczce przy lusterku zobaczyła błyszczącą żyletkę. Wzięła do rąk, raniąc przy tym sobie palca. Nie bolało. Stanęła przy umywalce i wyciągnęła lewy nadgarstek. 1 kreska, 2, 3, 15. Ryła mocno. Aż do mięsa. Nie bolało. Chciała by ból fizyczny przeważył nad psychicznym. Nie udało się. Zrobiło jej się słabo. Osunęła się w dół brudząc nóżkę od umywalki i podłogę czerwoną substancją. Zemdlała... pozostała tylko pustka w sercu. Leżała tak dobre dwie godziny, a krew sączyła się robiąc coraz to większe plamy. Wtedy drzwi od pomieszczenia się uchyliły. To była Ilona, koleżanka Julii.
- Julia?! Wszystko w porządku?- potrząsnęła zakrwawioną brunetką. Nie poruszyła się. Ilona sprawdziła tętno. Ledwie wyczuwalne. Zadzwoniła po karetkę i rodziców Julki. Po 10 minutach brunetka leżała w karetce. Krew sącząca się z nadgarstków brudziła jej białą bluzę. Rozczochrane włosy opadały, zasłaniając jej twarz. Co by w tym momencie jej najbardziej pasowało. Krople krwi z każdym momentem ściekały. Życie uciekło z niej z każdą sekundą. Wokół ludzie, którzy tamowali jej nadcięte żyły. Matka siedząca obok niej i patrząca z wściekła miną. A obok niej, załamana Ilona. Tępo patrząca, gdzieś za okno. Dojechali do szpitala. Ciało nieprzytomnej Julii położono na stół operacyjny. Zaczęła się walka o jej życie. Ona tego nie chciała.

"Wiatr rozwiewał jej włosy, a oczy nabrały intensywniejszego koloru ze złości." Nie używamy cyfr w opowiadaniach, powinno być "trzydziestu". Przecinek przed "płacząc". Przecinek przed "gdzie". "(...) przed chwilą leżał owy smakołyk." "Jedna kreska, druga, trzecia, piętnasta..." Przecinek przed "brudząc". Przecinek przed "robiąc coraz".
Cytat:
- Julia?! Wszystko w porządku?- potrząsnęła zakrwawioną brunetką. Nie poruszyła się. Ilona sprawdziła tętno. Ledwie wyczuwalne. Zadzwoniła po karetkę i rodziców Julki. Po 10 minutach brunetka leżała w karetce. Krew sącząca się z nadgarstków brudziła jej białą bluzę. Rozczochrane włosy opadały, zasłaniając jej twarz. Co by w tym momencie jej najbardziej pasowało. Krople krwi z każdym momentem ściekały. Życie uciekło z niej z każdą sekundą. Wokół ludzie, którzy tamowali jej nadcięte żyły. Matka siedząca obok niej i patrząca z wściekła miną. A obok niej, załamana Ilona. Tępo patrząca, gdzieś za okno. Dojechali do szpitala. Ciało nieprzytomnej Julii położono na stół operacyjny. Zaczęła się walka o jej życie. Ona tego nie chciała.

"Po dziesięciu (...)" "Zadzwoniła po pogotowie." "Rozczochrane włosy opadały, zasłaniając jej twarz, co z całą pewnością teraz by jej odpowiadało, gdyby była przytomna." "Krople krwi z każdym momentem kapały coraz intensywniej." Brak przecinka przed "załamana" i "gdzieś".
Cytat:
- Michał? Szybko przyjedź do szpitala im. Marciniaka.- dziewczyna nerwowo czytała napis z tabliczki.
- O co chodzi?- Dredziaż był zdezorientowany.
- Nie pytaj się, tylko szybko przyjeżdżaj. Julia walczy o życie...- powiedziała blondynka.
- Ilona już jadę!- krzyknął do telefonu i się rozłączył.

Niedługo po szpitalnym korytarzu szedł dredowłosy chłopak. Jego mina była wyraźnie smutna. gdy tylko ujrzał swoją znajomą, Ilonę, przyśpieszył tępo.

- Co jej jest?- zapytał zdyszany.
- Ma porozcinane żyły. Sama sobie to zrobiła. Trzymała żyletkę. Znalazłam ją nieprzytomną, całą we krwi. Teraz ma operacje.- powiedziała pospiesznie, przypominając sobie obrazy dzisiejszego dnia. Michał przysiadł chowając twarz w dłoniach.
- Dlaczego ona?- zapytał się raczej sam siebie. Ilona przytuliła go, patrząc na matkę Julii, która siedziała nadal z wściekłą miną. Nagle z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Cała trójka wstała. Podszedł do matki Julki i oznajmił.
- Będzie żyć- jej twarz nawet nie zmieniła wyrazu- teraz śpi. Z ledwością udało nam się zatamować krew. Jeszcze chwila, a teraz otrzymałaby pani inną wiadomość.- powiedział i już chciał odejść. Pani Wanda zbierała się już do wyjścia. Dredowłosy zastawił lekarzowi drogę.

Spacje. Dużą literą "dziewczyna". "Dredziarz". Brr. Przecinek po "Ilona". Możesz wtrącić "a" przed "Ilonę". Przecinek przed "zdyszany". Brak kropki po"operację". Przecinek przed "chowając". "Usiadł" zamiast "przysiadł". Dwukropek po "oznajmił". "Jej" dużą literą, podobnie jak "teraz". A po "wyrazu" ma być kropka. "Ledwie" zamiast "z ledwością". Brak kropki po "wiadomość". Zbędne "już" po "zbierała się".
Cytat:
- Mogę do niej wejść?- zapytał błagalnie.
- Ona śpi. Nie można jej budzić. Jesteś jej rodziną?- zapytał facet.
- Niech pan wpuści go do niej.- powiedziała matka Julki, Wanda.
- No dobrze.- powiedział.
- Wow! Fale serdeczności przepływają czasem przez tą kobietę.- Ilona szepnęła Michałowi na ucho. Uśmiechnął się blado.- Poczekam tutaj.- oznajmiła. Michał powoli wszedł do sali, gdzie teraz leżała Julia. Usiadł koło łóżka i chwycił ją za rękę. Patrzył na jej twarz. Wyglądała tak niewinnie. Jej brązowe włosy opadały na jej nagie ramiona. Wtedy spojrzał na jej zabandażowane nadgarstek. Pogładził je delikatnie wewnętrzną stroną dłoni. Ucałował ją w czoło i nadal na nią patrzył. Usnął z głową przy jej łóżku, trzymając ją za dłoń...

Brak kropki po "niej" oraz "dobrze". "(...) Szepnęła Ilona na ucho Michała." Brak kropki po "tutaj". Zbędne "jej" przed "nagie". "Wtedy spojrzał na zabandażowane nadgarstki." "Ucałował Julię w czoło(...)"
Cytat:
Dni mijały, a Julia nadal tkwiła w szpitalu. Codzienne badania, zmiany bandaży i wizyty psychologa. No i przede wszystkim odwiedziny Michała, który zawsze był przy niej. Jemu mogła się wyżalić i wygadać. Lubiła z nim przebywać. W sumie mogła już wyjść ze szpitala, ale nie chciała. Po prostu było jej tak dobrze. Nie chciała wracać do rzeczywistości. Zyskała nową przyjaciółkę - panią psycholog. Nie wiedziała, że mogłaby się z nią tak zaprzyjaźnić. Z początku jej wprost nienawidziła, ale to przeszło. Pani Lidka, bo tak się nazywała często zostawała przy niej nawet po sesjach. Była bardzo miła kobietą. Nawet smarowała jej rany żelem na blizny. Co prawda przyjemnego zapachu ten żel nie miał, ale skutkował. Uśmiechała się bardzo rzadko. Cieszyła się z wielu rzeczy, ale po prostu nie potrafiła tego wyrazić w taki sposób. Kiedyś uwielbiała się śmiać. To była nieodłączna część obrazka. Teraz zdarzało jej się uśmiechnąć raz na kilka dni. A dni były monotonne. Każdy identycznie. Rano wizyta lekarza, śniadanie, spotkanie z Michałem, który opowiadał jej co się dzieje wokół. Sesja z panią psycholog, później pogawędki, obiad, wizyta koleżanek, kolacja, kolejne badania i spać. Dopóki Julia przerywając rozmowę z Michałem, spojrzała na telefon. Pisało wyraźnie 'mama'. Chwilę się wahała, czy odebrać, czy nie.

Mogła wyjść i nie chciała? Przepraszam, ale pełnoletnia nie była. Rodzice podejmują decyzję, a lekarze zostawiliby ją tylko wówczas, gdyby była naprawdę chora bądź nie miała dokąd pójść. Ewentualnie, ale ostatecznie, na żądanie matki dziewczyny, ale za zgodą ordynatora oddziału. Przecinek po "nazywała". "(...)wyrazić w odpowiedni sposób". "Każdy identyczny". Przede wszystkim - forma, ponieważ wydaje się, że nadal opowiadasz o pani psycholog, a nie o Julce. "Pewnego dnia wszystko uległo zmianie. Julia siedziała właśnie na łóżku, rozmawiając z Michałem, gdy zadzwonił telefon. Spojrzała na aparat. Pisało wyraźnie "mama"(...)" I bez przecinka przed pierwszym "czy".
Cytat:
No odbierz- powiedziała Michał uśmiechając się lekko.
- Słucham?
- Przed chwilą rozmawiałam z lekarzem przez telefon. Jesteś już zdrowa. Przyjadę z ojcem po ciebie wieczorem.
- Ale mamo...
- Żadne 'ale', przyjedziemy wieczorem i koniec. Teraz muszę kończyć, bo się spieszę. Jej matka się rozłączyła wywołując grymas na twarzy swojej córki. Julka skrzywiła się i usiadła naburmuszona na szpitalnym łóżku. Michał niepewnie objął ją i przytulił, ona oparła głowę na jego ramieniu.
- Będzie dobrze. Zobaczysz.- przytulił ją jeszcze mocniej.
- Nie chcę wracać...- rzekła smutno.
- Będę do Ciebie przychodził tak samo codziennie, może częściej, jak tylko zechcesz- poprawił jej kosmyk włosów zaczesując za ucho.
- Ok. Dzięki- uśmiechnęła się blado.
- Teraz spakujemy Twoje rzeczy, dobrze?- zapytał. I tak się stało. Po pół godziny jej rzeczy były spakowane, a lekarz oddał jej plik kartek z wynikami badań. Pożegnała się z nowymi znajomymi z szpitala i poszła w stronę seledynowego fiata pandy. Julia usiadła na tylnim siedzeniu, a obok niej Michał.
- Dzień dobry.- Przywitał się. Matka dziewczyny odpowiedziała tylko sztucznym uśmiechem. Dojechali do domu. Brunetka tylko przywitała się z siostrą i od razu poszła po schodach do góry, a za nią wszedł Dredziaż. Rozglądnęła się po swoim pokoju. Nie zmieniło się nic. Nadal białe ściany, porozrzucane ciuchy, kolorowe ramki na szafkach przedstawiające wesołą dziewczynę. Opadła na łóżko. Po chwili zaczęła rozmawiać z Michałem. Pooglądali telewizję. Właśnie natrafili na teledysk zespołu. Julia oglądała zafascynowana.
- Wiesz co to jest za piosenka?- zapytała kolegi.
- System Of A Down - Hipnotise. Fajna kapela. Jak chcesz to mogę podrzucić Ci płytę z ich piosenkami.- zaproponował.
- Ok.- lekko się uśmiechnęła.
- Ja już będę lecieć, bo późno się robi.- Michał wstał. Odprowadziła go do drzwi.

Przecinek przed "uśmiechając". "Jej matka(...)" już od nowego akapitu i przecinek przed "wywołując". Dużą literą "przytulił" przed "ją". "Ciebie" małą literą i przecinek przed "zaczesując". "(...) ze szpitalia(...)" Szybko coś dojechali do tego domu. Czyżby mieścił się przy tej samej ulicy co szpital? "(...) po schodach na górę(...)" Ponawiam pytanie: "Dredziaż" to pseudonim? "Ci" małą literą i brak kropki po "piosenkami". "Lekko" dużą literą.
Cytat:
Stwierdziła, że to jest nie potrzebne...

Niepotrzebne. Razem.
Cytat:
A 2 sierpnia nadchodził wielkimi krokami. Matka wyciągnęła Julię na zakupy. Brunetka z miną zbitego psa przeszukiwała wieszaki w poszukiwaniu jakiegoś ubrania dla siebie. To jest beznadziejne. Tak samo mogłaby to zrobić za nią matka. Jakby nie rozróżniała kolorów. CZARNY czarny CZARNY. Wszystko czarne. Tak by wyglądała nie zachęcająco. By nikt na nią nie zwracał uwagi. By się każdy odpierdolił. Kupiła sobie kilka bluzek, spodnie i bluzę. Już miała dość tych całych zakupów u boku matki, która była ubrana cała na RÓŻOWO. Było wstyd iść koło niej. Jeszcze kręciła nosem na wybrane przez dziewczynę ubrania. Nie dało się dojść do porozumienia. Dla kompromisu Julia kupiła jedną rzecz, która nie była cała czarna. Tj. bluzę w czerwono-czarne paski. I tak jej matce coś nie pasowało, ale wiedziała jaką upartą ma córkę. Więc dała sobie spokój.
- Jedziemy już do domuuuuuuu?- zapytała Julka ziewając.

Liczby piszemy SŁOWNIE w opowiadaniach. "(...)wieszaki w celu znalezienia(...)" "Kupiła sobie kilka bluzek, spodnie i bluzę." - A masło jest maślane. Przecinek przed "ziewając".
Cytat:
- Nie. Jak ty chcesz na tą kolonie wyjechać? Przecież nie masz zakupionego nawet szamponu do włosów. CO ty w ogóle będziesz w domu ciekawego robić?- p. Wanda kręciła nosem.
- Szampon. Cóż za problem.- prychnęła. Zaczęła iść w kierunku drogerii natura. Weszła i złapała koszyk. Przeszła koło półek i szybko zebrała rzeczy, które zazwyczaj używa. Zapłaciła i wyszła. Podeszła do mamy, która właśnie wyszła z samochodu, bo go musiała 'przeparkować'.
- Już?- zdziwiła się.
- No już.- brązowo oka zrobiła kwaśną minę. P. Wanda zaglądnęła do torebki z zakupami.
- A gdzie chusteczki nawilżające, bagietki do zmywania makijażu, filtr uv...- zaczęła się długa peplanina...
"Boże Święty! Widzisz i nie grzmisz?"- zastanawiała się. "Ja tu nie wytrzymam. Boże pomóż... o ile istniejesz"
Powróciły do sklepu i matka zaczęła pakować rzeczy do koszyka. Wszystkie... Pomijając fakt, że to się Julce na nic nie zda wydała pełno pieniędzy na to by dziecko nie czuło się 'gorsze'. A nie wiedziała, że Julia jest 'tą gorszą' nie przez rzeczy materialne... Z workami pełnych zakupów wyszły z drogerii.

"kolonię". Nie lepiej napisać "pani" zamiast "p."? Brak kropki po "problem". "(...)drogerii "Natura"(...)" "(...)których zazwyczaj używa." "Brązowooka" - razem i z dużej litery. Znów zbędny skrót "p." Zacząć to się może "paplanina". Kto się zastanawiał? Julka, czyż nie? Więc dopisz. Przecinek przed "pomóż" i kropka po "istniejesz". Przecinek przed "zda" i przed "by". "Z workami pełnymi zakupów(...)"
Cytat:
31 lipca. Zaczęły się przygotowywania do kolonii. Wybieranie ubrań, sprawdzanie, czy wszystkie są uprane. jak nie to teraz, bo muszą wyschnąć. I tak przez dwa dni. A Julia? Z zniechęceniem siedziała na parapecie. Mama ją przekonywała, że będzie fajnie.
"Taaa... już to widzę "- myślała w kółko.
1 lipca. Pakowanie. Musiała ciągle tłumaczyć, że nie będzie chodzić w żadnych spódniczkach!
- Mamo! Ja będę decydować jak się ubieram!- krzyknęła.
- Dobra. Rób co chcesz.
Po godzinie Julia siedziała na walizce by ją zamknąć. Przygotowała sobie ubrania, które zamierzała ubrać jutro i poszła spać. Przed zaśnięciem przywołała w myślach twarz Tomka. Rozpromienionego, który mówił "chciałbym to skończyć". Zabolało ją znowu. Tak jakby ktoś dźgnął ją sztyletem, prosto w serce. W oczach stanęły łzy. Zacisnęła zęby i pomyślała 'nie będę przez ciebie płakać dupku'. Uśmiechnęła się do siebie i zamknęła powieki, niedługo później oddała się w objęcia Morfeusza.

Znów te nieszczęsne liczby... Dużą literą "jak". "Ze zniechęceniem(...)" Nie dodajemy znaków emotikonek w opowiadaniach. Grr. A w kółko mogła myśleć "dziewczyna". LICZBY! Poza tym, co to jest? Zmienia się w dziennik, pamiętnik. Nawet codziennik. A to już nie ten sam tekst. Przecinek po "walizce". Brak przecinka przed "prosto". "W oczach stanęły jej łzy." Dwukropek po "pomyślała". Dużą literą "nie" przed "będę" i przecinek przed "dupku". Kropka zamiast przecinka po "powieki" i dużą literą "niedługo".
Cytat:
Rano obudził ją budzik. Jednostajne tykanie doprowadzało do szału. Brunetka leniwie wstała z łóżka. Zaścieliła zwiniętą w kłębek pościel. Wyszła z pokoju chwytając ubrania z fotelu. Zbiegła do łazienki i weszła pod prysznic. Oblała ciało strumieniem ciepłej wody i umyła się nakładając na ciało żel pod prysznic, który przyjemnie pachniał miodem i mlekiem. Na włosy nałożyła szampon do włosów przetłuszczających się, a potem na końcówki odżywkę do przesuszonych włosów. Dziwnie? Sama się dziwiła jak to możliwe, ale w każdym bądź radzie fryzjerka jej tak poradziła. Wyszła spod prysznica i wytarła się ręcznikiem. Nabalsamowała ciało i ubrała się. Przeczesała włosy. I spojrzała w lusterko. Spojrzała w swoje odbicie z pogardą, nienawiścią i wielkim żalem. Do oczu napływały łzy.
- Julia! śniadanie czeka!- dobiegł głos z kuchni.
- Już idę.- odpowiedziała. Spojrzała jeszcze raz w lustro. Zrobiła ciemny makijaż na szybko i pobiegła do kuchni. Zadzwonił dzwonek, Magda energicznie wstała z krzesła.
- Pójdę otworzyć. To pewnie Przemek.- powiedziała.
- Kto to jest Przemek?- zapytała Brązowo oka.
- To ty nie wiesz? Chłopak twojej siostry.- powiedziała mama.
- A skąd miałam wiedzieć?- skrzywiła się. Do kuchni ktoś wszedł.

"(...)dżwięk budzika". Przecinek przed "chwytając" i "fotela". Przecinek przed "nakładając". Zbędne "do włosów" po "szampon". "razie", nie "radzie". Zamiast kropki - przecinek po "przeczesała włosy" i małą literą to "i". "Patrzyła" zamiast "spojrzała" i "na" zamiast "w". Dużą literą "śniadanie". Brak kropki po "idę". "Na szybko zrobiła ciemny makijaż(...)" Brak kropki po "Przemek". Małą literą "brązowooka" i razem. Brak kropki po "siostry".
Cytat:
- Dzień dobry.- powiedział. Ku zaskoczeniu Julki usłyszała głos Michała, a nie kogoś obcego.
- Cześć Michał.- powiedziała patrząc na kanapkę z serem jak na obrzydliwego pająka.
- Przyszedłem, bo umówiłem się z Twoją mamą, że Cię odprowadzę.- powiedział siadając przy niej.- A tak w ogóle smacznego.
- Oki. Ja już skończyłam jeść. Możemy iść.- wstała od stołu. Poszła do garderoby i założyła swoje czarne trampki z czerwonymi sznurówkami. Założyła swój plecak, gdzie miała bagaż podręczny i złapała z torbę.
- Ja to wezmę.- powiedział Dredziaż i zabrał od niej torbę.
- Dzięki.- uśmiechnęła się. Wyszli z domu. Mieli dojść pod szkołę Julii, bo była to kolonia szkolna. Nie mieli daleko, bo musieli przejść przez mały park i byli przed szkołą. Po drodze rozmawiali o różnych rzeczach. Michał żartował, że żądał kartki z wakacji. Gdy byli na miejscu spojrzeli wokół. Było zaledwie kilka osób. Pogadali jeszcze chwilę, niedługo potem podjechał autobus. Michał włożył torbę Julii do bagażnika i stanął prze nią.
- Baw się dobrze.- powiedział.

Brak kropki po "dobry". "Ku zaskoczeniu Julki, był to głos Michała, a nie kogoś obcego." Przecinek przed "Michał" oraz przed "patrząc". Małą literą "twoją" oraz "cię". Brak kropki po "odprowadzę", a przecinek przed "siadając". Dużą literą "wstała". "Wzięła" zamiast "założyła" za drugim razem. "(...)złapała za torbę." Brak kropki po "wezmę". "uśmiechnęła" dużą literą. Akapit przed "wyszli". "Nie było daleko. Musieli tylko przejść(...)" "Michał żartował, że żąda kartki z wakacji". Przecinek przed "spojrzeli". "Stało zaledwie kilka osób." "(...)przed dziewczyną". Brak kropki po "dobrze".
Cytat:
- Będzie okropnie. Mam nadzieję, że do mnie zadzwonisz?- zapytała z nadzieją.
- Na pewno.- uśmiechnął się. Brunetka przytuliła go i wbiegła do autobusu i zaczęła szukać koleżanki z poprzedniej koloni. Wszyscy w autobusie spojrzeli na nią dziwnie. Nikt jej nie poznał. Czarne spodnie, trampki, pasek z ćwiekami, bluza w czarno-szare paski, włosy związane niedbale w kucyk, bandaż na lewym nadgarstku, czarny makijaż. Zmieniła się nie do poznania. Na chwilę prawie ucichło. Pani Wiola wykorzystała ten moment i zaczęła czytać listę obecności. Julia w miedzy czasie odnalazła znajomą i usiadła obok.
- Hej Kasia.- uśmiechnęła się lekko do znajomej. Blondynka zrobiła dziwną minę.
- To ja Julka, nie poznajesz mnie?- zapytała.
- Nie poznałam Cię, zmieniłaś się.- odpowiedziała uśmiechając się.
- Julia Kwiatkowska- rozległ się głos p. Wioli po autobusie. Nastąpił cichy szmer.
- Chyba jej nie ma.- odezwał się ktoś.

Niepotrzebne to "z nadzieją". Dużą literą "uśmiechnął". Przecinek przed "i zaczęła". "między, łącznie z "czasie". Przecinek przed "Kasia" oraz dużą literą "uśmiechnęła". Myślnik przed "Julka". "(...)zapytała dziewczyna/brunetka/brązowooka". Małą literą "cię". "(...) odpowiedziała tamta, odwzajemniając uśmiech." "Pani" zamiast "p." Brak kropki po "nie ma".
Cytat:
- JESTEM!- krzyknęła Julka, a wszystkie pary oczu powędrowały na jej osobę. Nastąpiła niezręczna cisza dopóki pani nie wyczytała kolejnego nazwiska. Potem Julia włączyła mp3 i odłączyła się na dwie godziny. Na postojach siedziała i patrzyła na wszystkich rozbawionych znajomych. Kilka osób podchodziło do niej by upewnić się, czy to na pewno nie ona. Po 8 godzinach byli na miejscu. Była w pokoju z Kasią, Marzeną, Elką i Izką. Z Marzeną i Elką chodziła do klasy, ale nigdy nie były bliskimi koleżankami. Zajmowały pokój osobny od reszty koloni. Prowadziły do niego schody do których nikt nie miał dostępu poza nimi. W pokoju była łazienka. Był to zwykły pokój, w zwykłym ośrodku w górach. Brązowo oka rzuciła torbę i położyła się na swoim łóżku. Nie dane było jej długo poleżeć, bo zaraz kadra zwołała wszystkich na obiadokolację. Chodź jej się nie chciało jeść musiała iść, bo chcieli coś ogłosić. Nawijali o godzinach posiłków, o jutrzejszej wycieczce. Na obiad był rosół, a na drugie danie ziemniaki, jakieś mięso, sos i surówka. Wyglądało bardzo smakowicie, więc Julka się pokusiła. Po obiedzie poszła do pokoju i znów położyła się na łóżku patrząc na sufit. Pokrywały go gipsowe 'stalaktyty'. Wpatrując się w nie Julia przysnęła. Tak minął cały wieczór.

Powędrowały? Dostały nóg i poszły? Raczej "(...) zwróciły się w jej stronę." "(...)i oderwała się od rzeczywistości na dwie godziny." LICZBY. "Miała pokój z(...)" Przecinek przed "do których". Może zamiast "pokój", użyjesz "pomieszczenie", "lokum"? Powtarzasz"był" oraz "zwykły" nagminnie! "Brązowooka" razem. "(...)obiado-kolację." "Choć" zamiast "chodź", bo to błąd ortograficzny. Przecinek przed "musiała". "Na pierwsze danie był rosół(...)" Przecinek przed "patrząc". Przecinek przed "Julia przysnęła".
Uff. Normalnie - święto. A teraz fundujesz mi odwyk u porządnego psychiatry. Jak żyję, nie dotrwałam do poprawiania tekstu z taką ilością błędów. Zwykle rezygnowałam z tego z przykazaniem, aby autor zwrócił się o pomoc do tzw. korektora (bety). I tobie również to powtórzę, ponieważ aż roi się od wszelakiej maści błędów. Dzięki Bogu, praktycznie nie ma ortograficznych. Za to istnieją interpunkcyjne, stylistyczne, logiczne. Zwróć uwagę na interpunkcję w dialogach oraz na spacje przed i po myślnikach, bo widzę, że z tym masz niejaki problem. Naprawdę, doradzam korektora przy kolejnych częściach.

2. Pomysł i wykonanie.
Taak. Zacznijmy od pomysłu. Mamy Julkę-Polkę, której w życiu się nie układa. Zaskakująco szybko ta dziewczyna zmienia swój tok myślenia, nie mówiąc już o charakterze. Zasadniczo to pomysł wprowadzania tragicznych bohaterów życia codziennego w wieku XXI jest naprawdę znany i nie widzę tutaj nic specjalnego. Zatem przejdźmy do sztuki wykonania, umiejętności ukazania odpowiednio danego pomysłu.
A tutaj również się zawiodłam. Nic specjalnego, dprawdy. Rozumiem, że to dopiero początki, jednak monotonia tego życia jest zastraszająca. Wątków psychologiczno-społecznych niemalże brak, więc na czym zatrzymać oko?

3. Bohaterowie.
Julia - bohaterka, której niewiele rzeczy się udaje. Z drugiej strony zaś egoistka, ślepiec, samowystarczalna. Słabej osobowości, wrażliwa duszyczka, która, mimo wszystko, bywa złośliwa i kapryśna. Często kąśliwa i nieprzyjemna w swych uwagach. Nie wierzy w miłość. Pozwól, że nazwę ją więc postacią "z góry wzorowaną na tragiczną".

Wiola - mama Julki. Kobieta zapracowana, nie dostrzega przez to problemów córki. Mimo wszystko postać zdecydowanie bardziej pozytywna od głównej bohaterki.

Magda - siostra Julii. Zdaje się, że są razem w niezłych stosunkach. Tyle wiem.

Tomek - były chłopak Julii. Jak najzupełniej szczery, choć nie bez winy przy rozstaniu.

Michał - przyjaciel Julki. Po uszy zakochany w dziewczynie. Wydaje się postacią jak najbardziej pozytywną, jednak przez wzgląd na swe liczne zalety, stał się niemalże nierealny, "cukierkowy". Czy on posiada jakiekolwiek skazy, wady?

Epizodyczni: sąsiedzi, znajomi, przechodnie, lekarze, psycholog, koledzy z kolonii. Jedni pomagający Julii, inni zbyt wścibscy.

4. Styl.
Fatalny, szczerze mówiąc. Mnóstwo powtórzeń. Cała gama błędów stylistycznych i logicznych. Nie zachwyca mnie, a wręcz zniesmacza. Jako całość tworzy się istny chaos, którego ja osobiście nie jestem w stanie rozszyfrować.

5. Podsumowanie.
Raczej negatywnie. Powiedziałabym nawet "zdecydowanie", ale mam sentyment do realistycznych historii, ponieważ sama taką piszę z przyjaciółką. Niemniej, postaraj się poprawić błędy, a najlepiej znaleźć dobrego korektora. Zwróć uwagę na opisywane sytuacje, ponieważ niekiedy "skaczesz" między osobami bądź w czasie, z akcją. Warto też przemyśleć lepiej sam pomysł, ponieważ odnoszę wrażenie, że nie do końca to uczyniłaś. Real story jest miłe, ale na dłuższą metę potrzebuje wątku, który przyciągałby czytelników. Tutaj zaś nie ma czegoś takiego. Nie mówię bynajmniej o elementach fantastycznych, ponieważ te zepsułyby zapewne koncepcję opowiadania, jak dla mnie tworzonego z myślą o rutynie tegoż wieku. Ale skoro jest to rutyna wieku XXI, to powinnaś postawić także na ukazanie realiów tych czasów. Zatem wskaż problemy społeczne, wątki psychologiczne. Bo w tejże chwili trudno mi nazwać to nawet romansem.

Sumując:
Za błędy masz 0.5/10.
Za pomysł i wykonanie masz 2.5/10.
Za bohaterów masz 3/10.
Za styl masz 1/10.
Za ogólne wrażenie masz 2.5/10.
Tym sposobem wychodzi nam 9.5/50.

Dwója z minusem na szynach. Ewentualnie Jedynka z plusem, zasłużona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
imprefect
Nowy pisarz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piekło moją ojczyzną

PostWysłany: Nie 14:04, 09 Wrz 2007    Temat postu:

Moim jedynym rozwiązaniem to usunięcie tego opowiadanie z forum, by nie straszyć ludzi. Zdarzyło się kilka błędów ortograficznych. Zdaję sobie sprawę, że od czasu do czasu jakiś mi się trafi. Spodziewałam się takiej reakcji na styl pisania, logikę i najbardziej interpunkcję. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem najlepsza w tej dziedzinie. Nawet wiem, że jest to tragedia. Jakoś chcę to skorygować. Nie wiem jak.
Co do akcji to wiem, że jest całkowicie pomieszana. Całe opowiadanie nie jest warte grama złota. Ba! Nawet złomu, że się tak wyrażę Mruga Nie zwróciłam uwagi na rzeczy, które dopiero teraz zauważam. Napisałam to dość dawno i zamieściłam tutaj prawie miesiąc temu.
Nie będę tego kontynuować, bo jak nigdy mnie oświeciło, że nie potrzeba się pchać tam gdzie nie pasuję.

Dziękuję za uwagę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Viga
Nowy pisarz



Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dark Valley.

PostWysłany: Nie 14:13, 09 Wrz 2007    Temat postu:

No wiesz! Zasadniczo to ja o ludziach, którzy łatwo się poddają mam dosyć niskie mniemanie (żeby nie powiedzieć, że gardzę nimi). Właśnie na tym wszak polega sztuka pisania. Doskonalimy swoje umiejętności, bo bez pracy do niczego się nie dojdzie. Ile razy ja słyszałam, że moje opowiadanie jest beznadziejne! Ale cieszyłam się szrzecze, że ktoś powiedział dokładnie, co mu się nie podoba, bo dzięki temu mogłam starać się naprawić owy błąd. Nie ma ludzi idealnych, tak samo jak nie rodzą się zawodowi pisarze. Pisz, proszę. Ja będę czytać. Mruga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
imprefect
Nowy pisarz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piekło moją ojczyzną

PostWysłany: Nie 20:00, 09 Wrz 2007    Temat postu:

Powracam. I nie dlatego, że masz niskie mniemanie o ludziach, którzy się poddają. Przekonały mnie posty, Twoje i Vanilli.
Postaram się poprawić akcję, bohaterów. Będę sie starała jak mogła pisać logicznie, bez błędów interpunkcyjnych (co jest dla mnie niemałym wyzwaniem) i ortograficznych. I już nie będę używać znaczków emotikon i cyfr.
Może jeszcze co będzie z tego opowiadania.
Ahh... i jeszcze raz dziękuję za szczerą opinię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Śro 20:29, 19 Wrz 2007    Temat postu:

no i dobrze! (;

wracaj, wracaj.

kiedy nowa część? (:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
imprefect
Nowy pisarz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piekło moją ojczyzną

PostWysłany: Nie 9:00, 30 Wrz 2007    Temat postu:

ehh... kiedy nowa część to nie mam pojęcia. Całkowicie nie wiem jak do tego się zabrać. Dochodzi jeszcze nauka i przygotowania do bierzmowania. Nie mam czasu na przeczytanie książki. Będę pisać powoli. Może coś sklecę i tutaj dodam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Opowiadania o Wszystkim Strona Główna -> Opowiadania Wieloczęściowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin