Forum Opowiadania o Wszystkim
Opowiadnia o Wszystkim
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Lokatorzy

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Opowiadania o Wszystkim Strona Główna -> Prace konkursowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LadyVetinari
Nowy pisarz



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:43, 28 Lip 2007    Temat postu: Lokatorzy

Lokatorzy – wersja dla niepełnosprytnych


Występują:

Pan Zdzisiu spod monopolowego jako Franio
Orlando Bloom po przejechaniu przez traktor jako Benio
Hannibal Lepper… tfu, Lecter jako Żona Benia
Pikachu jako potrawka z żółtej wiewiórki
Dziecko Bill’a Kaulitz’a i Michael’a Jacksona jako Voldemort
Harry Potter jako Harry Potter
Richie Sringini jako Lucjusz Malfoy vel Śmieciarka
Chomik mojej siostry(debiut!) jako Facet od Totolotka
Wysoki Gościu z Czarnym Koszem na Śmieci na Głowie jako Lord Vader
Zaphod Beeblebrox jako Ktoś, Kto Nie Występuje w Tym Opowiadaniu, Ale Zapłacił Mi, Abym Umieściła Go w Obsadzie
Autorka jako Bóg
Woźny Sracz jako Ojciec Dyrektor Rydzyk
Paris Hilton jako Paris Hilton

Oraz:

rachunek za prąd, puzon, statek kosmiczny, teletubisie, różowa skarpeta, suszarka do włosów i inni.


OŚWIADCZENIE:
W czasie pisania tego opowiadania nie ucierpiał żadnej człowiek/zwierzę/rzecz. Przynajmniej nie ucierpiała tak, aby mogła podać autorkę do sądu.


Echem.
Franio i Benio w jednym stali domu. Franio na górze a Benio na…
- Sąsiaaaaad! – wrzasnął Benio, wybiegając na korytarz pewnego bloku w pewnym mieście. Trzasnął przy tym drzwiami, żeby było bardzie dramatycznie, ale, niestety, drzwi nie znały się na dramaturgii, więc złośliwie odbiły się od framugi i uderzyły Benia w nos.
Pan Franio stał przed ich wspólną toaletą i uprawiał iście fascynujące Czyszczenie Dziurek w Nosie.
- Co to ma znaczyć, sąsiedzie??? – wydarł się Benio. Pogrzebał ręką w kieszeni dresu (Made In China), wyciągnął coś i podstawił to Franiowi pod nos.
Pan Franio, uznawszy, iż nieskazitelna czystość jego lewej dziurki w nosie zachwyciłaby nawet sanepid, spojrzał na przedmiot trzymany przez Benia.
- Skarpetka – stwierdził. – Różowa.
- Serio? – zdziwił się Benio. Schował skarpetkę powrotem do kieszeni i zaczął szukać czegoś innego.
Aby dokopać się do tego, musiał wyrzucić z kieszeni stos chusteczek higienicznych (zużytych), rolkę papieru toaletowego, diamentową kolię i wyjątkowo zaskoczonego mrówkojada.
- Mam – wrzasnął w końcu i rzucił w stronę sąsiada coś, co albo było kartką papieru, albo bardzo dobrze ją udawało.
Franio, który ze szkołą miał tyleż wspólnego, co Autorka z Moherowymi Beretami, spojrzał tępo na literki. Z lekcji języka ojczystego pamiętał jedynie, że kąt prosty wrze w temperaturze 90 stopni, a i ta teoria wymagała głębszego zastanowienia.
- Co to jest? – zapytał.
- Rachunek! Za prąd! Na trzy patyki!
- Trzy patyki? To przecież można wyjść na podwórko, tak dużo badyli leży.
- Znaczy się na trzy tysiące – wyjaśnił „spokojnie” Benio.
Franio jeszcze raz spojrzał na papier. Zawsze wychodził z założenia, iż umiejętność czytania i pisania przeszkadza w edukacji.
- Trzy, jeden, siedem, zero, przecinek, zero, zero – przeczytał. – I to niby jest nasz rachunek?
- Nie, wrogowie podrzucili – odparł Benio.
- Aha. – Franio nie poznałby ironii, nawet gdyby ktoś podetknął mu ją pod sam zakatarzony nos. Ale był naprawdę załamany rachunkiem, co przejawiało się tym, że przestał dłubać w nosie.
- Ale ja mam do zapłacenia za satelitę! I za prawie nowe kapcie, co je od ruska w grudniu kupiłem!
Benio zmienił kolor twarzy na zielony, co sprawiało wrażenie, że został kameleonem, który najadł się amfetaminy.
- Panie! – wrzasnął – Ja nie będę płacił, aby pan pornole oglądał!
- Jakie pornole? – zdziwił się Franio.
- Niech pan nie zaprzecza, widziałem, takie kolorowe, zupełnie bez ubrania, co się ciągle do siebie lepią i gadają jakoś po wietnamsku: „Hejoooooooo!”, albo inne tego typu. Niech pan się boga boi!
Franio naburmuszył się. On sam uważał, iż Bóg to skubaniec, który SPECJALNIE chowa mu pilot od telewizora, kiedy akurat leci Lepper. I to tylko dlatego, że w niego nie wierzy! Podłość!
- Mam pomysł – Franio zmusił samotną komórkę mózgową do pracy w nadgodzinach. – Podzielimy się po połowie. Ja biorę tą z zerami, a ty jeden, siedem i trzy.
Benio rozważył tą propozycje, lecz odrzucił ją, jako mało skuteczną w praktyce. Poklepał swojego sąsiada po ramieniu, a przynajmniej po tej części ramienia, która za bardzo się nie lepiła.
- Według mnie to wina nowych lokatorów – zaproponował kozła ofiarnego. – Ktoś nam zużył cały prąd!
Franio pokiwał głową.
- Wczoraj byli u mnie tacy dwaj, aby pożyczyć cukier. Obaj to jacyś lordowie i obaj na V. Jeden był wielki jak tak góra śmieci za naszym blokiem, miał zaawansowaną astmę i nosił na głowie czarny kosz na śmieci, I dobrze, bo ciągle walił łbem w sufit. Drugi jest chyba Świadkiem Jehowy, bo w czarnej kietce łazi. I hifa ma. Wypadły mu wszystkie włosy.
W dodatku oni w nocy zawsze walą mi czymś w podłogę.
- I nie możesz spać? - zapytał Benio, którego w godzinach 22.00-10.00 nie obudził by nawet słoń przystawionym mu do ucha bardziej ostrym końcem.
- Nie chodzi o spanie! W dzień nie mam czasu, bo śpię, więc w nocy muszę ćwiczyć grę na moim puzonie!
Benio rozważył tę złotą myśl, a następnie zaproponował:
- Chodźmy do mnie na obiad, później zastanowimy się, co z tym zrobić.
Jak powiedzieli, tak zrobili. W mieszkaniu Benia jego Żona gotowało coś na gazie.
- Co to jest, to zielone i pomarańczowe?
- To zielone to metafora (trudne słowo) barszczyku ukraińskiego, a to pomarańczowe to alegoria (jeszcze trudniejsze słowo) szyneczki z Konstaru – odpowiedziała żona.
[Mój przyjaciel Hannie (vel. Żona) nigdy mi nie powiedział, z czego naprawdę zrobił posiłek. W każdym bądź razie, Franiowi i Beniowi smakował – przyp. Aut.]
- A co na drugie danie? – dopytywał się dalej Franio, zaglądając do piekarnika. – Uau! Skąd wytrzasnęliście taką żółtą wiewiórkę?
- Złapałem w holu. Powiedziała, ze nazywa się Pikachu – odpowiedział Benio.
Żona uśmiechnął się uprzejmie, aczkolwiek dziwnie.
Po „cudownym” obiadku (papa, Pikachu!), nadszedł czas na knucie, jak wywalić niechcianych sąsiadów.
- Tego wysokiego blondyna, co mówi, że jest Śmieciożercą możemy zostawić. Zawsze przyda się dodatkowa śmieciarka.
- Nic z tego. Dzisiaj Kwiatkowska spod czwórki powiedziała, że ktoś mu ampe… anpo… ampo… zabrał mózg.
Żona alias Hannibal uśmiechnął się słodko.
- To jeden problem z głowy. Mam pomysł! Zrobimy tak:…
Rozległa się muzyczka oznajmiająca początek losowania Totolotka.
A teraz zapraszam na losowanie dużego lotka. W kasecie maszyny losującej jest sześć kolejno ułożonych pól, następuje zwolnie… - powiedział Chrupek… to znaczy, Facet od Totolotka.
Twarz pana Frania wykrzywiła furia.
- To on przerywa mi zawsze w najlepszym momencie Teletubisiów!
Zaczął zbliżać się do chomika… Faceta od Totolotka z wyjątkowo niecnymi zamiarami.
- Sąsiedzie, niech nie zachowuję się pan jak seryjny morderca! – krzyknął Hann… Żona.
Facet od Totolotka wpadł na maszynę losującą i wszystkie piłeczki z numerami potoczyły się przez mieszkanie.
Franio rozcierał palec, w który ugryzł do chom… Facet od Totolotka. Benio krzyknął hasło bojowe:
- Zadzwońmy do Rydzyka!
Kolejne piętnaście minut minęło im na próbach dostania się do telefonu.
- Jaki jest numer do Ojca R.?
- Chyba 0 700 880 774.
Franio wcisnął kilka guzików.
- Haloooo? To znaczy, szczęść Boże – odezwał się głos w słuchawce.
- Jakie szczęść, dupek znowu zarąbał mi pilot! A zresztą: nie ważne. Mamy zadanie dla Ojca i Telewizji Trwam.
- Zaraz będę – powiedział Ojciec Dyrektor po zakończeniu relacji z pola bitwy.
Pięć minut i 28 sekund później za oknem pojawił się statek kosmiczny w kształcie Moherowego Beretu.
- Witajcie, moje owieczki! – wrzasnął przez okno Ksiądz Rydzyk. Zniknął na chwilę, po czym pojawił się spowrotem, z wielkim workiem. Odwrócił go do góry dnem i cały blok Frania i Benia zalała fale ulotek Telewizji Trwam.
- Nie! – krzyczał Harry Potter razem z resztą niereformowanych lokatorów. – ZNOWU?
Franio przybił piątkę Beniowi.
- I już nikt nigdy nie będzie kradł naszego prądu.
Uczcili zwycięstwo oryginalnym tajwańskim piwem.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi i w progu stanęła Paris Hilton.
- Przepraszam, u mnie siadł prąd. Mogę tu podłączyć moją 10 000 watową suszarkę do włosów?
Ups.

Morał: Jeśli przypadkiem zużyłeś olbrzymią ilość prądu i rachunek przyszedł do sąsiadów, to nigdy, przenigdy nie przychodź do nich w odwiedziny, zwłaszcza, jeśli ów sąsiedzi posiadają chomika (szt. 1), 49 piłeczek do losowania Dużego Lotka i jednego Hannibala Lectera.
Tego po prostu się nie robi.

Post scriptum: Proszę być łagodnym i zauważyć, że to jedyny komediowy utwór autorki, nie przesiąknięty do granic możliwości seksem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Opowiadania o Wszystkim Strona Główna -> Prace konkursowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin