Forum Opowiadania o Wszystkim
Opowiadnia o Wszystkim
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mały Księżyc
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Opowiadania o Wszystkim Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Sob 17:57, 22 Wrz 2007    Temat postu:

dobra, wszyscy mają już dość mnie i tego opowiadania. w sumie mam to gdzieś. macie tą szóstą część. przepraszam, że taka nudna, jak zresztą każda. niestety. nie potrafię inaczej.

Część 6

Leżał na łóżku, w zupełnie odwrotną stronę niż powinien, trzymając nogi na poduszce. Tylko w ten sposób mógł swobodnie patrzeć w okno, bez obracania głowy. Palcami bawił się kostką do gry na gitarze. Tą, którą dostał od ojczyma, tą najcenniejszą. Jego małym przyjacielem, najwierniejszym jakiego kiedykolwiek posiadał. Mógł mu powierzyć swoje troski, zmartwienia, mając stuprocentową pewność, że wyjawienie im nie grozi. Lecz nawet taka kostka nigdy nie wypełni żadnej pustki, nigdy nie poklepie po ramieniu i doda otuchy. I wtedy idzie się do brata, wiedząc, że ten zawsze wysłucha. Rzuci wszystko, nie zlekceważy, ani odepchnie. Ale poradzi.
Więc może powinienem do niego iść, pomyślał Tom. Ale sprawa była za delikatna, bo to przecież o jego brata się rozchodziło.
Tom zdawał sobie sprawę, że najrozsądniejszym krokiem byłoby wyjawienie Billowi, wszystkiego co wiedział o Lunie. Ale to nie on powinien oświadczać mu takie rzeczy.
Przeklął w myślach wszystkie ludzkie kłamstwa i niedomówienia, ze złości na siebie i na nią.
Przymknął powieki i odetchnął głęboko. Nie z ulgi, ani spokoju, a z utrapień, które ostatnimi czasy starały się go omijać, a teraz spadły nagle, jak burzowy grom z jasnego nieba. Bynajmniej ktoś postanowił „wynagrodzić” mu wszystkie te braki zsyłając zmartwienia. I co za tym idzie, trafiając w jego najczulszy punkt. W jego braciszka. Osobę tak mu bliską, niemalże kopię jego duszy.
Wszyscy myślą, że rozumieją uczucie braterskiej więzi. Ale tak naprawdę, mogą jedynie być pełni podziwu, że dwie osoby, potrafią się nawzajem tak wspierać. Bo zrozumie to tylko ten, który to naprawdę doświadczył.
Otworzył oczy i odpędził wszystkie złe myśli, chociażby na chwilę. Spojrzał po raz kolejny w okno, za którym rozpościerało się niebo. Przypominało aksamitną tkaninę, z wielką, szarą plamą na samym środku. Chmurą, która wisiała już nad Berlinem od dobrego czasu i wyglądała jakby chciała, a nie mogła. Może rozważała warianty pogodowe? Deszcz, wiatr, grad. Było mu wszystko jedno.
- Rozważajmy razem – szepnął prawie bezgłośnie, lecz po chwili przeraził się sam siebie. Mówił, mimo, że w pokoju nie było zupełnie nikogo. Do kogo więc się odezwał? To wszystko go przerosło.
Pogładził opuszkami palcy kwadratową kosteczkę. Jej śliska powierzchnia nigdy nie była dla niego tak kojąca, jak na koncertach. Wtedy rozpływała się w jego szczupłych palcach, niczym lód. Grał i nawet nie zdawał sobie sprawy jak to robi. Dłonie same poruszały się, a on miał wrażenie, że nawet ich nie kontroluje.
Teraz niestety nie stał na scenie, nie mógł oddać się muzyce, zapomnieć. Brakowało mu tras koncertowych, a czas wypełniony bezsensownym lenistwem powoli zaczynał go irytować.
Tak samo jak wszystko, co działo się ostatnim razem. Czy to ostrzeżenie, że oni tutaj nie pasują? Tutaj, w Berlinie. Przeprowadzka uzasadniona była możliwością szybszego dojazdu do studia i faktycznie. Oszczędziło im to zbędnych problemów wstawania co rano, wsiadania do samochodu i ewentualnych spóźnień.
Usłyszał szybkie kroki, które od razu poznał. Poruszył się niespokojnie, mając nadzieję, że jednak nikt nie zmierza w jego stronę. Po chwili nasłuchiwania kroki stawały się coraz wyraźniejsze, aż w końcu ktoś delikatnie uchylił drzwi. Rażący snop światła wtargnął do pokoju nie posiadając zaproszenia.
- Jeszcze nie śpisz? – usłyszał cichy głos brata. Pytanie było na tyle bezsensowne, że Tom nie poczuł potrzeby odzewu. On sam, leżący na łóżku w ubraniach, był wystarczającą odpowiedzią.
- Ale tu burdel – skwitował z niesmakiem czarnowłosy.
- W porównaniu do twojego pokoju, mamy tutaj dwór królowej.
Bill zignorował docinkę, był do nich przyzwyczajony. Mimo, że dogryzanie było normalnym stanem Toma, coś go zaniepokoiło. Starszy z bliźniaków był bardzo spontaniczną, energiczną osobą, zupełnie na przekór jego osobie przedstawianej w mediach. Teraz natomiast leżał w bezruchu, z przymkniętymi powiekami i spokojnym oddechem. Nawet w półmroku mógł dostrzec jego niewyraźną sylwetkę, poważną twarz i połyskującą między palcami kostkę do gry na gitarze. Może nie było w tym nic niepokojącego. Może Tom był wyczerpany po całym dniu. Było wiele wariantów, ale żadnych sensownych odpowiedzi.
- Pogadamy? – zapytał wokalista siadając na skraju łóżka. Oparł łokcie na kolanach i odwrócił głowę w stronę brata.
Tom na dźwięk tych słów otworzył oczy i mozolnie się podniósł. W jego umyśle zaczął się palić malutki płomyczek nadziei. Może Bill już wie? Może właśnie chce wyrzucić z siebie wszystkie swoje żale? Powolutku dmuchał w płomyczek, by ten mógł się powiększać. Chciał nawet dolać oliwy do ognia. Było to w praktyce negatywne określenie, ale nie teraz.
Gitarzysta zmierzył brata wzrokiem, jakby chciał wyczytać jego myśli z czoła.
- Czy coś się stało, Bill? – zapytał przełykając ślinę.
- A może ty mi to powiesz?

***

Dziewczyna sięgnęła do tylnej kieszeni spodni po nie otwartą jeszcze paczkę papierosów i delikatnie oderwała folię. Wyciągnęła pierwszego z brzegu, cieniutkiego papierosa i obróciła go w palcach. Miał zapach nieprzyjemnego mentolu, ale to jej nie przeszkadzało. Nie w tym momencie. Miała nadzieję, że gdy wreszcie weźmie go do ust, będzie mogła się odprężyć.
Odnalazła zapalniczkę i włożyła papierosa między wargi. Zacisnęła je lekko, jakby ze strachu, że nagle ktoś może jej go odebrać. Rozejrzała się jeszcze kontrolnie po pomieszczeniu, czy aby na pewno jest sama. Odetchnęła i zanim podpaliła tytoń otworzyła na oścież duże okno. Okno, które ukazywało zupełnie drugą stronę miasta. Rodzinną, zupełnie pustą, która mogłaby być uznana, za niezamieszkaną, lecz mimo pozorów, na balkonach powiewało spokojnie pranie.
Odpaliła papierosa i wypuściła dym z ust. Szarawą mgiełkę porwał ciepły wiatr, a dokładnie o to jej chodziło.
Usiadła przy pianinie. To nic, że było już ciemno. Pod palcami prawej ręki czuła klawisze, które tak dobrze znała. Trzymając w drugiej ręce papierosa, zaczęła grę. Wcale nie prostą grę, tworzoną jednoręcznie. Ale ona już to opanowała. Grała cicho, spokojnie, by nie zbudzić miasta.

I won't tell you lies
I will stand accused
With my hand on my heart
I'm just trying to say

I'm sorry
It's all that I can say


Zaciągnęła się ponownie tytoniem. Nienawidziła tego z całego serca. Dym nieprzyjemnie drażnił jej podniebienie, jakby chciał dać jej nauczkę. Ale ona to ignorowała. Paląc, czuła się odważniejsza.
Zatrzymała grę, by zgasić peta. Po chwili znowu usiadła i ułożyła dłonie, opierając łokcie o kolana.
Nie, nie czuła się odważniejsza. Tak naprawdę nawet teraz nie miała na tyle odwagi, żeby zrobić jakikolwiek racjonalny krok. Wiedziała, że nikt nie zrobi go za nią. Ale może ktoś jej pomoże? Niech tylko złapie ją za rękę. I doda otuchy. Niech idzie obok niej cały czas.
Dźwięk dzwonka w komórce rozwiał całą magię atmosfery, którą stworzyła. Wyrwał ją z myśli i bardzo brutalnie sprowadził na ziemię. Przestała grać i przez chwilę siedziała w bezruchu. Kto mógł dzwonić o tej porze? Nie wiedziała ile czasu tak sama siedziała, ale zdawała sobie sprawę, że godzina na pewno jest późna.
Odeszła od pianina i prowadzona ciągle rozbrzmiewającym dzwonkiem, odnalazła telefon w kieszeni kurtki. Na ekraniku podświetlonym na niebiesko pojawił się ciąg nieznanych cyfr.
Ktoś musiał naprawdę dzwonić w ważnej sprawie, ponieważ wciąż nie ustępował i zaborczo się nie wyłączał. Delikatnie poirytowana odebrała i przyłożyła telefon do ucha.
- Słucham?
Chwila ciszy. Paraliżującej ciszy zakłócanej jedynie szybkim oddechem kogoś po drugiej stronie słuchawki.
- Lunetta? – odezwał się w końcu. Usłyszany głos ją zdziwił. Był nieziemsko podobny do głosu Billa, lecz można było odnaleźć w nim różnicę. Był silniejszy, wyższy i dojrzalszy.
- Tak – odpowiedziała jedynie. Od razu domyśliła się, że to jego brat. Mimo wszystko, powód rozmowy był dla niej niejasny.
- Potrzebowałbym się z tobą spotkać.
Nie wiedziała co odpowiedzieć. Odgarnęła włosy za ucho i włożyła dłoń do kieszeni spodni. Była zdziwiona, ale jednocześnie ciekawa. Co on mógł od niej chcieć?
- Wnioskuję, że rozmawiam z Tomem – zaczęła. Odpowiedziała jej cisza, więc zdecydowała się kontynuować. – Nie wiem o czym chciałbyś rozmawiać, ale nie powiem, że mnie to nie ciekawi. Kiedy ci pasuje?
- Pasuje mi wtedy, kiedy tobie.
Zaproponowała mu datę. Zgodził się. Miał dziwny, niepewny głos i to jeszcze bardziej spotęgowało jej ciekawość. Co takiego Tom Kaulitz mógł od niej chcieć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melody
Administrator



Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dresden

PostWysłany: Sob 18:10, 22 Wrz 2007    Temat postu:

No, no.
Tom spotka się z Luną i co dalej.
Kiedy Bill się dowie?
Zobaczymy.

Ja w każdym razie czekam z niecierpliwością na następną część.


Pozdrawiam.

już tak nie przesadzaj z tą niecierpliwością. xD
lizus.



Paskuda. xD Ja tak szczerze. Jezyk

lizus.
uważaj, bo ci uwierzę. xD



Trudno. xD
Musisz mi wierzyć na słowo xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chemikalna
Osoba rodem z Hollywood



Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 595
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:36, 24 Wrz 2007    Temat postu:

Mel lizus, Mel lizuus.!


Uparły się na biedną Mel ! xD


ale ten lizus to tak... wiesz. pieszczotliwie. xD
(ciesz się, że lizus, bo do Chemci pieszczotliwie mówie Chemiczna Pierdółka. xD)


Dobrze


a ja tylko tyle.
kocham.
Heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Śro 20:45, 10 Paź 2007    Temat postu:

nareszcie ona! siódma część! zebrałam się do napisania jej w bólach, ale samo tworzenie poszło gładko. ^ ^

Część 7

Jedno spojrzenie na zegarek, by stwierdzić, że Lunetta jest wyjątkowo punktualna. Odkąd wybiła minuta do szesnastej zauważył ją na końcu drogi. Szła w jego stronę stawiając zdecydowane kroki, pozwalając rozwiać się jej prostym włosom, barwy kasztanu. Barwy szczęścia jego brata. Poczuł ukłucie zazdrości. Nawet myśl o nieodpowiednim wyborze Billa, tego nie złagodziła. Bo Bill miał cokolwiek. A on czuł, że nie posiada nic.
Stając nagle przed nim, wyrwała go z zamyślenia. Było to ich pierwsze spotkanie, a miał wrażenie, że zna ją co najmniej od tygodnia. Nie zdziwił się na widok jej zgrabnego nosa, ani czekoladowej głębi jej oczu. To wszystko powiedział mu już Bill, mimo, że słowami dokładnie tego nie oddał.
- W pierwszej chwili cię nie poznałam – rzuciła mu na powitanie. Bała się tej rozmowy, bo nie wiedziała czego może się spodziewać po Tomie. Przez telefon wydawał się oschły i obojętny, ale szybko rozwiał te wątpliwości posyłając jej sympatyczny uśmiech.
- Czasami nawet ja się nie poznaje. Przespacerujmy się – zaproponował by rozładować atmosferę. Skręcili z głównej drogi Berlina, w boczną uliczkę, kierując się do parku. Liczył, że będzie tam teraz spokój i mało ludzi, co idealnie ułatwi im luźną rozmowę.
Obserwował jej każdy krok, jej każde posunięcie. To jak stawia stopy, to jak wymija kasztany leżące na chodniku, czy to jak przegryza wargę. I zrozumiał, że tak naprawdę znał ją tylko z zewnątrz. Zupełnie inaczej wyobrażał sobie ją w środku. Była nie opisywalna, spokojna.
- Wyjątkowo chłodna jesień. W zeszłym roku takiej nie było. Mam tylko nadzieję, że przez to będziemy mieli mniejsze mrozy zimą – zagadał.
- A mi się teraz marzy ciepła herbata – mruknęła. Tom zaczął mieć wyrzuty sumienia, że ją tutaj wyciągnął. Zmarznie. Ale jednocześnie poczuł pretekst do pociągnięcia rozmowy. W końcu nie umówili się tutaj, by rozmawiać o pogodzie.
- Widziałem cię ostatnio w herbaciarni z Billem.
Do czego on zmierza, zastanowiła się Lunetta. Nie odezwała się, by pozwolić mu kontynuować, lecz on na przekór nadal nic nie mówił. Przystanęli w miejscu, gdzie droga rozchodziła się w dwie. Wiedział, że ona na niego czeka, lecz chciał zwiększyć jej ciekawość. Chciał ją zniecierpliwić, więc denerwująco spojrzał w górę, jakby w tym momencie liczyło się jedynie drzewko, z którego właśnie wiatr zerwał ostatnie listki.
- Luna… - zaczął, lecz nie wiedział od czego zacząć. – Ja wszystko wiem… Widziałem cię, wtedy w szpitalu. Miałaś badania, prawda? Wyszły złe wyniki – mówił wolno, spokojnym głosem.
W pierwszej chwili sens słów nie dotarł do niej. Chciała roześmiać się mu w twarz i zapytać co takiego miał na myśli. Z sekundy na sekundę mina jej rzedła… Powiał wiatr, lecz ona go już nie poczuła. Zastanawiała się nawet czy czuje w tym momencie jeszcze coś innego, niż zdezorientowanie. Od szyi, po same łydki przeszła po jej ciele fala gorąca.
- Co ty mówisz? – szepnęłam pod nosem mało dosłyszalnie. Miała wrażenie, że traci grunt pod nogami, odlatuje gdzieś daleko. Potrząsnęła głową, by się tego wrażenia pozbyć i zdała sobie sprawę, że znów stoi w parku, w tym samym miejscu co przed chwilą, a jej zdenerwowanej już twarzy, wciąż przygląda się ten sam chłopak.
Nie obchodziło ją w tym momencie nic, oprócz jednego istotnego pytania.
- Mówiłeś Billowi? – rzuciła ochrypłym głosem robiąc krok w jego stronę, jakby właśnie chciała złapać go za kurtkę i potrząsnąć nim gwałtownie.
- Właśnie dlatego tutaj jestem. Chce ci uświadomić, że powinnaś mu wreszcie powiedzieć!
- Chcesz mnie zmusić! – stwierdziła dobitnie, starając się panować nad swoim roztrzęsionym głosem.
Gitarzysta powoli zaczynał panikować. Zdał sobie sprawę, że przed rozmową nie zrobił jednego- nie zgromadził odpowiednich argumentów, które bardzo pomogłyby mu w tym momencie.
Wziął głęboki oddech i spojrzał w jej oczy. Były zgaszone i przerażone. Poczuł się niezręcznie w tej sytuacji, ale sam sobie naważył to piwo. Musi je także i sam wypić.
- To mój brat. Nie chce dla niego źle… - tłumaczył ze stoickim spokojem. Aż sam się sobie dziwił, że nie gestykuluje rękoma ze złości. Przecież jeszcze ostatnio miał ochotę dopiec całemu światu, a w pierwszej kolejności jej za kłamstwa. Teraz już był spokojniejszy, a może nawet poczuł do niej nutkę sympatii? Czy ona na wszystkich tak działa?
- Nie zmusisz mnie! – niemalże się powtórzyła.
- To ty mnie nie zmuszaj, żebym musiał sam mu to powiedzieć. Chyba nie wytrzymam, gdy on się zakocha, a potem się okaże, że wszystko jest stracone.
Wiedział, że szantaż jest teraz jedynym wyjściem, by przekonać ją do swoich racji.
Lecz jej nie trzeba było przekonywać. Sama dobrze znała konsekwencje swoich postępków, ale im głębiej brnęła w błoto, tym bardziej nie potrafiła się z niego wydostać.
A najgorsze z tego wszystkiego było to, że jej na Billu zależało. A to gmatwało wszystko.

***

Wbiegł po schodkach do budynku, myśląc tylko i wyłącznie o niej. Miał nadzieję, że zdąży chociaż na ostatnie minuty jej lekcji, a następnie będzie mógł ją zabrać gdzieś poza miasto.
Analizował po kolei każdy punkt swojego programu, mimo, że znał go już na pamięć. Potrzebował czym się zająć, ale nie potrafił znaleźć niczego inteligentnego.
Wziął oddech i zamknął oczy, z góry zakładając, że usłyszy muzykę. Tak dawno tutaj nie był.
Niczego jednak nie usłyszał. Cisza szarpała jego nerwy, z sekundy na sekundę coraz bardziej.
Może rozmawiają, pomyślał i postanowił jeszcze chwilę poczekać. Rozejrzał się po korytarzu, ale jak zwykle było on zupełnie pusty. Irytował go spokój, który tutaj panował, ale już dawno o tym zapomniał. Teraz jednak uczucie to wróciło ze zdwojoną siłą.
Podszedł do drzwi i przyłożył do nich ucho. Cisza. Nacisnął klamkę. Zamknięte.
- Co jest? – rzucił do nikogo. Zawód jakiego właśnie doświadczył, nie mógł równać się z żadnym innym. To tak jakby zabrakło jego narkotyku. Czegoś, na co czekał cały tydzień, by to dostać. Ale jego używki nie było. Ani minutę później, ani pięć. I mógł stać tak dalej, panikując, a ona nie przyjdzie. I tak nie miałaby po co, bo przecież właśnie kończyłaby lekcje.
No to może wyszła wcześniej? Uspokoił się tą myślą.
Wyciągnął telefon z kieszeni i szybkim krokiem wyszedł z budynku, zatrzaskując z hukiem za sobą drzwi. Zatelefonował do niej, lecz zganił go tylko głos automatycznej sekretarki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Czw 19:49, 11 Paź 2007    Temat postu:

no to się wkurzyłam.

zawias opowiadania.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akuma
Administrator



Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokyo

PostWysłany: Pią 17:40, 12 Paź 2007    Temat postu:

zawias opowiadania?

to nic i tak skomentuje.
przeczytałam wczoraj, dopiero dzisjaj komentuje.
podobało mi się bardzo, bardzo, bardzo.
trochę krótkie, ale to nic .

nadal liczę na następną część!.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Melody
Administrator



Dołączył: 02 Paź 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dresden

PostWysłany: Pią 18:20, 12 Paź 2007    Temat postu:

sama jesteś jak ten zawias Jezyk

I nic mi tu nie zawiasuj xD

O!

no to mi się podobało. i w ogóle.

Mimo tego czekam na next
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Pią 18:50, 12 Paź 2007    Temat postu:

i tak wszyscy wiedzą, że długo zawieszając nie wytrzymam. Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Chemikalna
Osoba rodem z Hollywood



Dołączył: 08 Sie 2007
Posty: 595
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:50, 12 Paź 2007    Temat postu:

no i kurde co.!
odblokowałaś...! xD
bo cię już szantażować miałam...

no.
życzę sobie 100 odcinków, i niekoniecznie z happy-endem, no.
nonono. do szufladki mojej.

cmoken. Heart
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vanilla
Moderator



Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 654
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sweet Home Alabama.

PostWysłany: Wto 16:07, 25 Gru 2007    Temat postu:

tralalalala... i tak przecież tego nie dokończę. Mr. Green

zamykam i z łaski swojej kochane, proszę się nie wtranżalać pod mojego posta i nie szpanować, że jesteście admin/mod i możecie sobie olać, że zamknęłam temat... Rolling Eyes

opowiadanie niedługo przeniosę do archiv, tylko niech wszyscy przyjmą do wiadomości, iż już tutaj nie wrócę. ; p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Opowiadania o Wszystkim Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin